Z dziejów ożywiania…
Z DZIEJÓW OŻYWIANIA BŁOTA (odc. 1)
Oto prawdziwe science fiction! Cairns-Smith pokpiwa sobie z biologów i chemików próbujących odtworzyć historię życia na Ziemi na podstawie obserwacji współczesnych organizmów. „O ile można sobie wyobrazić, że topór przekształcił się we włócznię, ta zaś w strzałę i łuk, to rakieta międzykontynentalna ma zupełnie inną historię, wyłaniając się raczej z handlu biżuterią, odkrycia złota i metalurgii”.
Krótko mówiąc, nie powinniśmy myśleć o białkach, tłuszczach, kwasach nukleinowych czy cukrach, gdy chcemy zrekonstruować pierwsze formy życia. Równie dobrze można by przypuszczać, że mezopotamskie liczydła zbudowane były z prościutkich tranzystorów. „Modelem takiego procesu jest lina: może ona składać się z różnego rodzaju włókien, tak że z jednego końca jest konopna, a z drugiego nylonowa, przy czym nigdzie nie występuje ostra granica między jednym materiałem a drugim”.
Odpowiedź Cairnsa-Smitha: „krystaliczne, nieorganiczne minerały o rozmiarach koloidalnych”. Książka prowadzi nas krok po kroku przez dzieje naszych najwcześniejszych przodków: mikroskopijnych grudek gliny. ©
A.G. Cairns-Smith „Genetic takeover”, Cambridge University Press, 1982
Z DZIEJÓW OŻYWIANIA LALEK (odc. 1)
Pouczająca jest historia Alojzego z „Akademii Pana Kleksa”. Miał być to wspaniały przykład ożywionej lalki, a skończyło się – jak wiadomo – tragicznie. Wszystko dlatego, że jego konstruktor, golarz Filip, jak i udoskonalający później Alojzego Pan Kleks niepotrzebnie skoncentrowali się na powierzchownych aspektach projektu.
Przykładowo, Filip pracowicie skonstruował fantomowy układ trawienny, dzięki któremu Alojzy mógł jeść makaron; jadł go jednak żarłocznie i po zwierzęcemu. A przecież nie żołądek czyni człowieka, lecz zdolność do cywilizowanego napełniania go! Ba, na tym etapie owa lalka nie posiadała nawet syntezatora mowy ani samego aparatu artykulacyjnego.
Pan Kleks również skupił się na tworzeniu zewnętrznych pozorów życia. Cenne godziny poświęcił na wcieranie maści powodującej wykształcenie się w gumowej skórze naczyń krwionośnych, równocześnie zaniedbując prace nad sztuczną inteligencją. Ostatecznie Alojzy – „ta niegodziwa karykatura człowieka”, jak zauważa Brzechwa – wyposażony, owszem, w układ trawienny i krwionośny, ale o kuriozalnie ubogim algorytmie moralnym, zniszczył Akademię. ©
Jan Brzechwa „Akademia Pana Kleksa”, wiele wydań
Z DZIEJÓW OŻYWIANIA BŁOTA (odc. 2)
W Księdze Psalmów czytamy: „Oczy twoje widziały, gdy byłem jeszcze w zarodku” (Psalm 129, 16). W oryginale hebrajskim terminowi „w zarodku” odpowiada jednak rzeczownik galmi, oznaczający surową, nieuformowaną materię. W Talmudzie tym samym słowem określany jest pierwotny stan Adama, gdy ów już był bezkształtną formą ulepioną z gliny, jednak przed tym, gdy Bóg „tchnął w jego nozdrza tchnienie życia”. Oto golem (zob. też odc. 3).
W należącym do Talmudu traktacie Sanhedryn przemiana pył–golem–Adam opisana jest bardziej szczegółowo niż w Biblii. „Dzień pierwszy składał się z dwunastu godzin. W pierwszej godzinie jego [Adama] pył został zebrany; w drugiej został ugnieciony w bezkształtną masę. W trzeciej uformowane zostały jego członki; w czwartej wlana została w niego dusza; w piątej podniósł się i stanął na nogi; w szóstej nadał zwierzętom imiona” (Sanhedryn 38b).
Niektórzy teolodzy, np. David Jones, autor „The Soul of the Embryo” („Dusza embrionu”), twierdzą, że to określenie stosuje się również do zarodka ludzkiego, jeszcze zanim wykształci się w nim dusza. ©
„Miszna. Nezikin”.
Z DZIEJÓW OŻYWIANIA LALEK (odc. 2)
Metodologia ożywiania Pinokia była znacznie bardziej wyrafinowana niż dzieje Alojzego (zob. też odc. 1). Przede wszystkim zrezygnowano z walki o ludzki wygląd i Pinokio do końca utrzymał formę prostego, drewnianego pajaca. Opiekunowie projektu postawili na indukowanie autentycznych przeżyć egzystencjalnych.
Pinokio wykazywał początkowo szczątkową kontrolę motoryczną, kopiąc np. tuż po swoim powstaniu Dżepetta – nie złośliwie, lecz odruchowo. Stopniowo wykształcało się u niego coraz lepsze opanowanie impulsów, niechybny znak rozwoju kory przedczołowej. Punktem przełomowym w procesie wyłaniania się jego podmiotowości był bez wątpienia upokarzający epizod, gdy noga utknęła mu w drzwiach i musiał w nieskończoność czekać na pomoc ślimaka. Dopiero poczucie bezwolności uświadomiło mu możliwość istnienia autentycznej woli.
Co ciekawe, w ostatnim rozdziale w łóżku Pinokia budzi się pewien „wesoły i inteligentny chłopczyk o włosach kasztanowych”, a na krześle leży bezwładny drewniany pajac. Pozostaje tajemnicą, dlaczego przerwano tak dobrze rokujący projekt i kim właściwie był chłopiec, który obudził się w łóżku Pinokia. ©
Carlo Collodi „Pinokio”, przeł. Z. Jachimecka, wiele wydań
Z DZIEJÓW OŻYWIANIA BŁOTA (odc. 3)
W żydowskiej dzielnicy Pragi krąży plotka o Golemie: glinianym człowieku, sztucznie ożywianym poprzez „magiczne słowo liczebne” wypowiedziane przez pobożnego rabina, który postanowił odtworzyć akt stwórczy Boga. Wszyscy twierdzą, że go widzieli: jego nienaturalnie bladą, martwą twarz, wyłaniającą się nagle gdzieś spomiędzy kramów. Ktokolwiek jednak go ujrzał, drętwiał i nie był w stanie wyrzec słowa, dopóki postać Golema nie zniknęła w brudnej bramie.
Bohatera opowieści Meyrinka fascynuje to, jak kruche jest życie, podtrzymywane przy swoim istnieniu tylko przez słowo, przez najlżejszy strzęp sensu odróżniający coś, co nieożywione, od czegoś, co żyje.
„I jak ów Golem drętwiał natychmiast w posąg gliniany w chwili, gdy tajemniczą sylabę jego życia cofał swymi usty zaklinacz, tak niewątpliwie, sądzę, tracą swój byt duchowy wszyscy ci ludzie, skoro tylko w mózgu u jednego zagasło jakiekolwiek nikłe wyobrażenie, podrzędna dążność, może zbyteczne przyzwyczajenie, u innego zaś tylko głuche oczekiwanie jakiejś rzeczy całkowicie niezrozumiałej”. ©
Gustav Meyrink „Golem”, przeł. A. Lange, wiele wydań
Z DZIEJÓW OŻYWIANIA LALEK (odc. 3)
Philip K. Dick idzie dalej od Collodiego i Brzechwy (zob. też odc. 1 i 2), opisując androida do złudzenia przypominającego człowieka, wyposażonego ponadto w wysoce zaawansowany elektroniczny mózg. Konstruktorzy androidów wciąż mają jednak problem z programowaniem ich umysłów: aby były one dokładnie na tyle świadome, ile trzeba, ale nie więcej.
W filmie Ridleya Scotta, na motywach książki Dicka, wątek ten został poważnie rozbudowany. Genialny konstruktor dr Eldon Tyrell, prezes firmy produkującej androidy, wpada na pomysł: kluczem do tożsamości jest pamięć. „Zaczęliśmy zauważać, że u androidów wykształcają się dziwne obsesje. Cóż, są niedoświadczeni emocjonalnie. Mają zaledwie kilka lat na zebranie doświadczeń, które pan i ja traktujemy jako coś oczywistego. Gdy otrzymają od nas dar przeszłości, ich emocje zostaną obudowane jak gdyby poduszką bezpieczeństwa. Znacznie łatwiej ich wtedy kontrolować”.
U eksperymentalnych androidów wyposażonych w fikcyjne wspomnienia wystąpił jednak poważny defekt: z czasem zaczynały domyślać się, że nie są ludźmi. ©
ŁL
Philip K. Dick „Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?”, przeł. S. Kędzierski, wiele wydań; „Blade Runner”, reż. Ridley Scott, USA 1982