Tkanina ciała ludzkiego
Współczesny atlas anatomiczny to dzieło tyleż użytkowe, co programowe. Aby zrozumieć, na czym polega jego warstwa ideologiczna, przyjrzyjmy się dwóm najsłynniejszym tekstom anatomicznym w dziejach medycyny europejskiej.
Przełom w rozwoju europejskiej wiedzy anatomicznej nastąpił w XVI wieku. Wystąpił wówczas trudny do rozwikłania splot okoliczności, pośród których z pewnością wielką rolę odegrał rozwój sztuki malarskiej i rysunkowej – który pozwolił w końcu na wysoce realistyczne przedstawienia najdrobniejszych detali ludzkiej anatomii – postęp ideałów humanistycznych – co prowadziło do „odczarowania” ciała ludzkiego i rosnącej akceptacji dla sekcji zwłok – i szereg innych czynników, które trudno z dzisiejszej perspektywy rozwikłać.
De humani corporis fabrica
W poszukiwaniu symbolicznego momentu „otwarcia” współczesnej anatomii trudno nie natrafić na rok 1543 (podwójnie godny zapamiętania, jako że w tym samym roku Kopernik opublikował swoje De revolutionibus), kiedy to Andreas Vesalius opublikował De humani corporis fabrica – „O tkaninie ciała ludzkiego” – traktat w 7 księgach. Obok niebywale starannie wykonanych ilustracji – co wymagało nie tylko innowacji artystycznych, ale i technicznych, aby drzeworyty Vesaliusa mogły zostać poprawnie odbite – zachwyca również bardzo nowoczesnym dla dzisiejszego człowieka sposobem uporządkowania, bo wedle kolejnych układów ciała ludzkiego: kostnego (I), mięśniowego (II), krwionośnego (III), nerwowego (IV), pokarmowego i rozrodczego (V) oraz „sercowo-oddechowego” (VI); ostatnia księga (VII) poświęcona jest mózgowi. Jest to w końcu realistyczna, rzeczowa anatomia, a dzisiejsze atlasy anatomiczne stanowią tak naprawdę tylko nowocześniejsze wersje traktatu Vesaliusa.
Fundamentem metody Vesaliusa była po prostu staranna obserwacja ciała. Nie oznaczała ona oczywiście automatycznego sukcesu teoretycznego. Vesalius prawidłowo przewidział, że to nerwy służą do przesyłania sygnałów w ciele, a nie – jak sądzili niektórzy – ścięgna lub więzadła. Z drugiej strony uznał, że prawdziwe mięśnie to tylko te, które kontroluje się wolą, przez co serce nie jest tak naprawdę zbudowane z mięśni. (W tym ostatnim stwierdzeniu kryje się jednak nutka prawda – mięsień sercowy zbudowany jest ze specyficznego typu tkanki, mięśnia gładkiego, który prezentuje się w nieco inaczej niż mięśnie poprzecznie prążkowane.) Kluczową innowacją Vesaliusa była akceptacja dla sekcji zwłok, co budziło – i do dziś budzi – pewne kontrowersje. Z jednej strony są one natury ideologicznej, jednak mają swój aspekt czysto estetyczny. Niektóre drzeworyty Vesaliusa są naprawdę dosłowne, jak choćby ilustracja przedstawiająca układ moczowy, zamieszczona w oryginalnym wydaniu na str. 372, będąca w istocie naturalistycznym odwzorowaniem postawionego pionowo, rozciętego w podbrzuszu korpusu ludzkiego.
Estetyzacja ciała
Od XVI wieku trwa już tylko coraz to bardziej śmiałe zstępowanie do „katedry ciała”, a kolejne pokolenia podręczników medycznych zachwycają coraz bardziej doskonałymi merytorycznie – ale też artystycznie – przedstawieniami najdrobniejszych detali anatomicznych. Wielkim wydarzeniem dla anatomii było oczywiście wynalezienie mikroskopu w XVII wieku, a także rozwijanie w następnych stuleciach rozmaitych technik barwienia preparatów mikroskopowych, jako choćby słynnej metody Golgiego pozwalającej na uwidocznienie tkanki nerwowej. Na cóż najlepszy nawet mikrokop, jeśli oglądany pod nim preparat jest jednorodny, blady i nie zawiera żadnych dostrzegalnym gołym okiem struktur?
Szczytowym okresem rozwoju anatomii rysowanej była II połowa XIX wieku, kiedy to powstała Gray’s Anatomy (dziś w sklepach dostępne jest 41 wydanie tego podręcznika!) i aktywni byli anatomowie-artyści tacy, jak Charles Landseer. „Anatomia Graya” powstała w wyniku trudnej współpracy dwóch anatomów, Henry’ego Graya i Henry’ego Vandyke’a Cartera. Ten drugi, syn malarza Henry’ego Barlowa Cartera, pełnił rolę ilustratora, którą uznano za na tyle istotną, że w pierwszym wydaniu „Anatomii” z 1858 roku nazwiska obu panów rozmieszczono pierwotnie na stronie tytułowej czcionką tej samej wielkości, ku sporemu niezadowoleniu Graya. Carter, co istotne, podszedł do powierzonego mu zadania z wielką starannością, ale i zmysłem artystycznym. Ryciny z „Anatomii Graya” należą do klasyki ilustratorstwa naukowego, ponieważ każda z nich – zwłaszcza te przeglądowe, prezentujące nie pojedynczą kość, lecz cały układ lub dużą część ciała, została z uwagą rozplanowana. O ile więc niektóre ryciny Vesaliusa bywają mało subtelne, a przedstawione na nich zwłoki wyglądają, jak gdyby zostały po prostu rozcięte i narysowane, Carter dopilnował tego, aby struktury anatomiczne układały się w sposób przyjemny dla oka.
Zauważmy, nawiasem mówiąc, że tendencja do estetyzacji rysunków anatomicznych wiąże się z pewnym ryzykiem. Słynny jest choćby przypadek rycin przedstawiających embriony ludzkie i zwierzęce, sporządzonych przez Ernsta Haeckla, mających dowodzić faworyzowanej przez niego teorii, że pochodzenie ewolucyjne organizmów (filogeneza) znajduje odzwierciedlenie w ścieżkach rozwoju osobniczego (ontogenezie). Dziś wiemy, że teoria ta, mimo pewnych sukcesów, nie jest twardym prawem biologii, a Haeckel „podrasował” nieco swoje rysunki, aby lepiej ilustrowały proponowane przez niego hipotezy.
Prawda anatomiczna?
Mogłoby się wydawać, że nie ma wierniejszego odwzorowania struktur anatomicznych niż to, jakie może zaoferować technika fotografii, zaś od czasu pierwszych dagerotypów z lat 30. i 40. XIX wieku ciało ludzkie stanowiło ulubiony temat fotografii. Charakterystyczna jest więc względna nieobecność fotografii we współczesnych atlasach anatomicznych ogólnego przeznaczenia – choć istnieją specjalistyczne atlasy fotograficzne. „Anatomia Graya”, nawet w swoim najnowszym wydaniu, zawiera niemal wyłącznie ryciny, co nie jest raczej dyktowane wyłącznie kwestiami sentymentalnymi: po pierwsze, wiele z tych rycin jest zlecanych na bieżąco i nie należy do pierwotnej puli Cartera, po drugie, książka ta pełni przede wszystkim funkcje praktyczne, będąc nie antykwaryczną ciekawostką, lecz podręcznikiem dla studentów na całym świecie.
Okazuje się, że doskonale wierne odwzorowanie rzeczywistości wcale nie musi mieć większej wartości poznawczej niż uproszczenie – doskonale ilustrują to choćby mapy, będące w wielu sytuacjach znacznie bardziej pożyteczne od zdjęć satelitarnych. Ilustracja anatomiczna, podobnie zresztą jak kartografia, posiada więc niedający się wyeliminować pierwiastek projektowania graficznego – to zaś, jak wiadomo, zawsze opiera się na pewnych założeniach. Oglądana z tej perspektywy historia anatomii daje nam więc doskonały wgląd w zmieniające się założenia filozoficzne – czego jeszcze bardziej dobitną ilustracją niż krótko zarysowane tu dzieje anatomii nowożytnej jest to, co odróżnia anatomię starożytną od nowożytnej: o tym jednak jest już mowa w innym tekście (czytaj: W poszukiwaniu prawdziwego ciała).
Łukasz Lamża