Rydwan z dwoma końmi
WIELKIE PYTANIA | Historia badań nad emocjami pełna jest zmian paradygmatów i zwrotów akcji. Dziś uważa się, że nie zawsze są tym samym co uczucia, a życie wyzbyte z emocji wcale nie byłoby bardziej racjonalne.
Na starożytną filozofię zwykliśmy patrzeć jako na pierwszy krok w drodze triumfu racjonalnego myślenia nad bezmyślnym zabobonem. W takim ujęciu człowiek jest przede wszystkim, by odwołać się do słów Arystotelesa, „zwierzęciem rozumnym”, czyli istotą należącą do świata przyrody, ale wyróżniającą się tym, że potrafi, dzięki rozumowi, wznieść się ponad swą zwierzęcą naturę. Obrazuje to ukuta przez Platona metafora, w której człowiek to woźnica rydwanu ciągniętego przez dwa rumaki: białego, który reprezentuje to, co racjonalne, i czarnego, którym targają namiętności. Szczęśliwi jesteśmy wtedy, gdy kierujemy swoim życiem, rozumnie trzymając czarnego konia w ryzach. Odwołując się do innego słynnego greckiego filozofa, Demokryta z Abdery, w życiu chodzi o to, by prym wiodła rozsądna głowa, a nie pożądliwa wątroba czy gniewne serce. W takim obrazie emocje postrzegane są jako zwierzęcy, irracjonalny i destrukcyjny pierwiastek, który przeszkadza w osiągnięciu szczęścia (chyba że zostanie okiełznany przez rozum). W ten sam sposób myślenia wpisuje się często spotykana interpretacja stoicyzmu jako doktryny etycznej, dla której ideałem jest apatheia – dosłownie „beznamiętność”, stan wyzbycia się wszelkich uczuć.
Taka popularna charakterystyka postrzegania emocji przez starożytnych filozofów jest jednak zbyt uproszczona. Nie jest prawdą, że dla Arystotelesa emocje były zawsze czymś sprzecznym z rozumem, podobnie jak to, że typowy adept filozofii stoickiej przypominał Spocka z sagi „Star Trek”. Arystoteles zauważył, że choć zarówno ludzie, jak i zwierzęta doświadczają stanów afektywnych, ludzie nie zawsze są jedynie ich biernymi odbiorcami. Jego zdaniem na emocje wpływ mogą mieć nasze (intelektualne) przekonania. Dlatego rozróżnił angażujące intelekt emocje oraz związane jedynie z niższymi procesami fizjologicznymi namiętności, którym zawsze towarzyszą przyjemność lub ból.
Podobną charakterystykę znaleźć można u jego średniowiecznych kontynuatorów. Przykładowo Tomasz z Akwinu, idąc tropem Arystotelesa, rozróżnia miłość pożądliwą (łac. amor) od miłości rozumnej (dilectio), i pisze dodatkowo również o miłości w Bogu (caritas). Jeśli zaś chodzi o stoików, takich jak np. Zenon z Kition, to istotnie propagowali stan wyzbycia się sprzecznych z rozumem, gwałtownych namiętności (gr. pathe), lecz zarazem doceniali rolę roztropnych uczuć (gr. eupatheiai), takich jak roztropna radość czy uzasadniona obawa. Krótko mówiąc, filozofowie starożytni i średniowieczni twierdzili nie tyle, że emocje powinny być unicestwione przez rozum, ile że powinny być przesiąknięte pierwiastkiem racjonalnym.
W poszukiwaniu emocji podstawowych
Choć w nowożytności problem relacji między emocjami a rozumem był wciąż aktualny, gorącym tematem dysput stała się pierwotność pewnych emocji względem innych. Według Kartezjusza istnieje sześć emocji (uczuć) podstawowych, którymi są: zaciekawienie, pożądanie, radość, miłość, nienawiść i smutek. Ich kombinacje mogą tworzyć emocje złożone, takie jak pogarda, duma, nadzieja, strach, zazdrość czy poczucie winy. Warto w tym momencie przypomnieć, że dla Kartezjusza, oraz pozostających pod jego wpływem przez wiele wieków myślicieli, terminy „emocje” i „uczucia”, przynajmniej w odniesieniu do człowieka, były synonimami. Choć Kartezjusz zdawał sobie sprawę z tego, że emocje mają swoje symptomy cielesne, są one przede wszystkim doświadczane przez duszę. Wiąże się to z teorią dualizmu psychofizycznego, która głosi, że ciało i umysł to dwie osobne substancje, a wszystko, co przynależy do sfery umysłowej, jest świadome – w przeciwieństwie do tego, co materialne. Ludzkie emocje, które nie byłyby świadomie odczuwane, były dla Kartezjusza nie do pomyślenia.
Na współczesną psychologię najsilniej wpłynął Karol Darwin. Wprawdzie w swym opus magnum „O powstawaniu gatunków” unikał aplikacji idei doboru naturalnego do antropologii, jednak nie było tak już w kolejnych jego książkach. W pracy „O pochodzeniu człowieka” przekonywał, że w ciągu milionów lat dobór naturalny kształtował stopniowo naszą morfologię, jak również cechy naszych umysłów i skłonności do pewnych zachowań. Tematykę tę Darwin kontynuował w książce „O wyrazie uczuć u człowieka i zwierząt”. Twierdził przede wszystkim, że podstawowe emocje są „wrodzonymi, czyli dziedzicznemi, tj. że indywiduum ich się nie wyucza”. Odnotował, że ekspresje emocjonalne zwierząt, szczególnie małp człekokształtnych, bardzo przypominają ludzkie, co świadczy o tym, że zostały wyselekcjonowane przez dobór naturalny i zachowane w mózgach. Darwin przytaczał również wiele argumentów świadczących za tym, że u ludzi ekspresje emocji (szczególnie mimiczne) są jednakowe niezależnie od wieku oraz przynależności etnicznej czy kulturowej. Za dowód, że dzieci nie muszą uczyć się reakcji emocjonalnych na drodze obserwacji, ale przychodzą na świat z nimi „na wyposażeniu”, Darwin uznał to, że osoby niewidome przejawiają takie same ekspresje mimiczne jak osoby widzące.
Choć Darwin zerwał z Kartezjańskim dualizmem oddzielającym umysł od ciała, podobnie jak francuski filozof twierdził, że podstawą reakcji emocjonalnych są uczucia. Na przykład obserwowane zagrożenie wywołuje świadome uczucie strachu, a to z kolei uruchamia reakcję emocjonalną, która przejawia się obserwowalnymi ekspresjami, np. mimicznymi, i skutkuje zachowaniem ucieczki lub walki. Przyjmując tezę, że emocje są produktami działania doboru naturalnego, późniejsi psychologowie emocji często dochodzili jednak do zupełnie odwrotnych wniosków. William James twierdził, że „emocje oderwane od wszelkich doznań cielesnych są czymś niepomyślalnym”. Mówiąc najprościej: emocją jest to, co pojawia się w naszej świadomości pod wpływem tego, co dzieje się z naszym ciałem w reakcji na obserwowane zdarzenie.
Kultura czy natura
Idea Darwina, że wszyscy ludzie wyposażeni są w zestaw zbliżonych emocji podstawowych, zrobiła sporą karierę, ale jej ugruntowanie w psychologii zajęło wiele czasu, a i dziś budzi ona dużo kontrowersji. Na podstawie doniesień z różnych zakątków kuli ziemskiej tuzy XX-wiecznej antropologii kulturowej, jak Gregory Bateson i Margaret Mead, sprzeciwiły się Darwinowi, twierdząc, że na kształt reakcji emocjonalnych wpływ ma nie tyle wspólna biologia, ile raczej zróżnicowane środowisko kulturowe. Jednym z pierwszych psychologów nawiązujących do oryginalnej koncepcji Darwina, a zarazem sprzeciwiających się kulturoznawcom głównego nurtu, był Silvan Tomkins. W publikowanych od lat 60. pracach twierdził on, że emocje pierwotne (nazywane również programami afektywnymi), takie jak: radość, wściekłość, strach, cierpienie, zainteresowanie czy wstyd, stanowią nasze biologiczne i ponadkulturowe dziedzictwo. Z kolei poczucie winy czy zmieszanie przejawiają duże zróżnicowanie w różnych społecznościach, a co za tym idzie – mają rodowód kulturowy.
Do grona uczniów Tomkinsa należy Paul Ekman, którego wpływ wykracza daleko poza same dyskusje akademickie. Stał się on nawet pierwowzorem dr. Cala Lightmana, głównego bohatera popularnego serialu „Magia kłamstwa” (oryginalny tytuł „Lie to Me”). Ekman postanowił rozwiązać raz na zawsze problem rodowodu emocji podstawowych. Analizując setki godzin filmów dokumentujących życie mieszkańców wyżyny Paupi-Nowej Gwinei (wykonane przez Daniela Carletona Gajduska, laureata Nagrody Nobla za badania nad prionami, skazanego zarazem za pedofilię), a następnie samemu przeprowadzając badania terenowe, Ekman opracował precyzyjną metodę klasyfikacji mimicznych ekspresji emocji. W swoich badaniach wykorzystywał klasyczne procedury, polegające na czytaniu historyjek lub pokazywaniu filmów, prosząc osoby badane o wybór nazwy emocji, którą aktywowały u nich te bodźce.
Ekman wyprowadził wniosek, że ekspresje radości, smutku, strachu, złości, zaskoczenia i obrzydzenia są identyczne u mieszkańców USA i członków plemion Papui-Nowej Gwinei. Dalsze badania pozwoliły mu uogólnić tę tezę również na inne kultury. Jedyny wyjątek zdawali się stanowić Japończycy, przejawiający nie tylko bardziej powściągliwe reakcje emocjonalne niż Amerykanie czy Europejczycy, ale nawet ukrywający negatywne uczucia za uśmiechem. W jednym z badań Ekman wyświetlał mający wzbudzić obrzydzenie film z zabiegu chirurgicznego. Okazało się, że gdy badanemu Japończykowi w seansie towarzyszyła inna osoba, obrzydzenie było maskowane. Jednak gdy osoba badana oglądała film samotnie, jej reakcja emocjonalna była dokładnie taka sama jak u przedstawicieli innych kultur. Usunęło to nie tylko zgrzyt w jego teorii, ale również naprowadziło go na koncepcję „reguł okazywania emocji”, która mówi, że kontekst społeczny może modyfikować reakcję emocjonalną (także w naszej kulturze nie zawsze wypada okazywać publicznie to, co naprawdę czujemy).
Czas przełomowych odkryć Ekmana zbiega się z początkiem intensywnych badań neurobiologicznych, prowadzonych przez Josepha LeDoux, nad rolą ciała migdałowatego w wytwarzaniu reakcji strachu i lęku. Wykazały one, że uszkodzenie tej podkorowej struktury mózgu u szczurów utrudnia warunkowanie negatywnych emocji. Choć w przypadku ludzi nie można oczywiście wywołać lezji ciała migdałowatego w celach naukowych, przypadki osób z patologiami tej struktury prowadzą do podobnych wniosków jak u gryzoni. Badania z udziałem takich osób wskazują ponadto na brak u nich różnic w ocenach obrazów przyjemnych i nieprzyjemnych oraz na osłabioną zdolność do rozpoznawania ekspresji emocji, zwłaszcza negatywnych. Choć sam Ekman nie prowadził badań neuronaukowych, wyniki LeDoux świetnie pasowały do jego teorii emocji podstawowych.
Emocje konstruowane
Przeciw teorii emocji podstawowych, wbudowanych w nasze mózgi przez dobór naturalny, przytacza się dziś jednak liczne obiekcje. Nie wiadomo po pierwsze, które emocje są faktycznie podstawowe. Stosując różne metodologie badań i siatki pojęciowe, badacze wskazują kandydatury inne niż Ekman. Wiąże się to również z krytyką jego metody.
Okazuje się, że jeśli osoby badane mają samodzielnie stwierdzić, jaką emocję wywołał w nich film czy historia, a nie wybrać ją spośród kilku dostępnych opcji, wyniki przestają być jednoznaczne. Po drugie, teoria Ekmana zaniedbuje to, na co uwagę zwracali już starożytni myśliciele: emocje zależne są także od rozumu i przekonań, czy też, mówiąc bardziej współcześnie, od czynników poznawczych, których wpływ wykracza daleko poza „reguły okazywania emocji”. I wreszcie, o ile Ekman koncentrował się na kulturowych podobieństwach, zaniedbał indywidualne, wewnątrzkulturowe zróżnicowanie ekspresji emocjonalnych, co wydaje się szczególnie istotne w przypadku zaburzeń psychicznych, np. lękowych.
Krytyka ta jest jednocześnie pożywką dla coraz popularniejszych obecnie teorii konstruktywistycznych, za którymi opowiadają się w skrajnej wersji Lisa Feldman Barrett oraz, w wersji bardziej umiarkowanej, sam LeDoux, zwłaszcza w swojej najnowszej książce „Lęk. Neuronauka na tropie źródeł lęku i strachu”.
Choć nie zaprzeczają oni temu, iż mózg wyposażony jest w obwody emocjonalne (choćby ten, którego częścią jest ciało migdałowate), zauważają, że to, w jaki sposób odczuwamy emocje, jak uczucia te różnią się międzyosobowo, i w jaki sposób powstają zaburzenia lękowe, jest wynikiem indywidualnych procesów uczenia się (na przestrzeni życia), które mogą modyfikować działanie całego mózgu emocjonalnego.
LeDoux podkreśla również (dlatego, że jak sam przyznaje, jego wczesne badania winne są po części zamieszaniu), że choć emocje i uczucia są ze sobą blisko spokrewnione, nie są tym samym. Wyjaśnienie, dlaczego i w jaki sposób odczuwamyemocje, wymaga czegoś więcej aniżeli tylko identyfikacji struktur mózgowych i obwodów, które u szczurów odpowiedzialne są za reakcje emocjonalne. Mowa tu bowiem o świadomości emocji – aby ją wyjaśnić, należy zbadać złożone interakcje mózgowych sieci korowych i podkorowych, których połączenia nie są „zadane z góry”, ale modyfikowane przez kolejne doświadczenia.
Krytyka czystego rozumu
Dzięki odkryciom neuronauki wiemy dziś – w przeciwieństwie do starożytnych – że nie jesteśmy w stanie podejmować trafnych decyzji, jeśli nasz rozum nie jest przesiąknięty emocjami.
Mowa tu szczególnie o badaniach nad wpływem uszkodzeń brzuszno-przyśrodkowej kory przedczołowej na podejmowanie decyzji.
Struktura ta uznawana jest za część naszego mózgu emocjonalnego. Badane m.in. przez Antonia Damasio i jego zespół osoby z takimi uszkodzeniami zdają się nie być mniej inteligentne od osób zdrowych – radzą sobie dobrze z testami wizualno-przestrzennymi. Mówiąc potocznie, ich rozum jest nietknięty. Nie oznacza to jednak, że ich zachowanie można uznać za racjonalne, bowiem wykazują poważne trudności w podejmowaniu decyzji, począwszy od bardzo prozaicznych (przejść przez jezdnię czy nie?) do życiowych (związać się z tą osobą?). Damasio twierdzi, że w strukturze tej rezydują „markery somatyczne”, czyli towarzyszące procesowi decyzyjnemu uczucia, które skojarzone są z przewidywanymi konsekwencjami określonych wyborów. Dokonują one wstępnej selekcji dostępnych opcji, zawężając pole możliwego działania.
Wielowiekowa historia rozumienia emocji, której bohaterami byli Arystoteles, Kartezjusz czy Darwin, doprowadziła nas do punktu, w którym neuronauka wskazuje, że „czysta racjonalność” nie jest celem, do którego powinniśmy dążyć. Emocje – niezależnie, czy są wrodzone, czy konstruowane – nie są jedynie czymś ubarwiającym nasz umysł. Umożliwiają nam racjonalne działanie na każdym kroku naszego życia.
W platońskim rydwanie trzeba zatem mocniej postawić na czarnego konia.
Kinga Wołoszyn-Hohol
Jest psychologiem, doktorantką w Zakładzie Psychofizjologii w Instytucie Psychologii UJ. Prowadzi badania dotyczące uwagi i przetwarzania bodźców emocjonalnych.
Mateusz Hohol
Jest kognitywistą, adiunktem w Zakładzie Logiki i Kognitywistyki IFiS PAN oraz członkiem Centrum Kopernika. Autor książki „Wyjaśnić umysł”. Zajmuje się poznaniem matematycznym.