Pochwała zgryzoty. Czy smutni są bardziej racjonalni?
Wstałeś z łóżka lewą nogą? Brawo, tak trzymać! Masz „doła”? Pod żadnym pozorem nie wychodź po czekoladę, unikaj komedii, stroń od przyjaciół! Czeka cię trudny egzamin? Zrób listę swoich najbardziej spektakularnych porażek naukowych i powtórz je sobie na dwie minuty przed wejściem. A przede wszystkim nie próbuj podchodzić z humorem do tego, co właśnie przeczytałeś.
Zresztą, jeśli dopadła cię jesienna chandra, świadczy to o tym, że wszystko z tobą w porządku i świetnie wpisujesz się w klimat epoki. Ten ulega bowiem globalnemu pogorszeniu. Podczas gdy przełom XIX i XX wieku można jeszcze było za panią Wharton podsumować idyllicznym mianem wieku niewinności, to wiek XX od samego początku zbierał mniej pochwalne żniwo: Słonimski nazwał go wiekiem klęski, J.M. Coetzee wiekiem żelaza, a W.H. Auden określił ten jałowy czas wiekiem niepokoju.
Analiza danych dostarczanych przez Światową Organizację Zdrowia uprawnia do tego, by pozostając w kręgu mitu o postępującym upadku ludzkiej kondycji, wiek XXI nazwać wiekiem depresji. Podaje się bowiem, że depresja jest czwartym najpoważniejszym problemem zdrowotnym na świecie, a w ciągu najbliższych 20 lat wysunie się na prowadzenie.
Don’t worry – stay unhappy!
Mimo że powyższe dane brzmią co najmniej przerażająco, niewątpliwie znajdą się tacy, dla których będą powodem do radości. I wbrew pozorom nie potrzeba do tego fanatycznego zacięcia Panglossa, który, znając jego upór, i czarną żółć potrafiłby przedstawić w jasnych barwach. Zdaje się, że wystarczy powściągliwy umiar (pseudo)Arystotelesa, który jako pierwszy dostrzegł zalety smutku, czego wyraz dał w nostalgicznym pytaniu: „Czemu wszyscy mężowie, którzy osiągnęli biegłość w filozofii, polityce, poezji czy innej sztuce, byli bez wątpienia melancholikami?”.
Kilku współczesnych psychologów ma ciekawe propozycje rozwiązania gordyjskiego węzła wisielczego humoru. Zacznijmy od początku. Jeszcze u schyłku wieku niepokoju Lyn Abramoson i Lauren Alloy obwieściły odważną i zgrabnie brzmiącą tezę: smutniejsi są mądrzejsi (sadder-but-wiser). Teza ta brzmi wręcz obrazoburczo, jeśli wziąć pod uwagę powszechnie panujące przekonanie, że zdrowie psychicznie wymaga trafnego obrazu siebie oraz świata, a depresja wiąże się ze skrzywioną wizją obu powyższych. Do paradoksalnego wniosku o większej racjonalności osób smutnych doprowadził badaczki eksperyment, w którym obserwowano zjawisko iluzji kontroli. Okazało się, że widzenie świata w ciemnych kolorach skutecznie na tę iluzję uodpornia.
Na czym polega iluzja kontroli? Wyobraź sobie, że siedzisz przy biurku, a przed tobą znajduje się guzik, rodzący iście hamletowski dylemat: nacisnąć czy nie nacisnąć? Nie wiesz, co niesie za sobą naciśnięcie guzika, ale wiesz, co się stanie, jeśli zapali się światełko – wygrasz pieniądze. Być może jest tak, że twój akt odwagi w postaci naciśnięcia guzika nie ma żadnego wpływu na zapalenie lampki, ty jednak gorączkowo szukasz mechanizmu, który umożliwiłby ci zapanowanie nad światełkiem – w końcu możesz wygrać kilka groszy. Tak skonstruowany eksperyment przeprowadzono w dwóch grupach: depresyjnych i niedepresyjnych. Okazało się, że osoby niedepresyjne, nawet jeśli związek między naciśnięciem guzika a zapaleniem lampki był losowy, wygrywając pieniądze, przypisywały sukces swojej osobistej zręczności, a przegrywając, spisywały porażkę na karb różnego rodzaju przyczyn obiektywnych, takich jak los, pech, niesprzyjające warunki atmosferyczne, zły demiurg…
Zadziwiające jest to, że od tego złudzenia wolne były osoby depresyjne, które za każdym razem trafnie oceniały swój stopień wpływu na zdarzenie, co stało się osnową wniosku o ich zwiększonym realizmie. Nie ma wątpliwości, że realizm jest warunkiem racjonalności, a stosowanie wiedzy o bezwarunkowym prawdopodobieństwie zdarzeń w populacji do samego siebie jest mile widzianą umiejętnością człowieka myślącego. Jeśli zatem obniżenie nastroju jest w stanie uczynić nas bardziej rozumnymi przedstawicielami gatunku, nie pozostaje chyba nic innego jak wykrzyknąć beztrosko za pewną francuską powieściopisarką: witaj smutku!
Emocje w krainie rozumu
Tę radosną hiobową wieść możemy skontrapunktować pytaniem: a co ze szczęśliwymi – czy szczęśliwsi z definicji są głupsi? I co z bystrymi – czy prawo sadder-but-wiser działa w dwie strony, skazując mędrców tego świata na proporcjonalny do wzrostu ich wiedzy o świecie przyrost strapienia? Zjawisko asymetrii pozytywno-negatywnej powoduje, że emocje negatywne rzeczywiście wywierają inny wpływ na sposób przetwarzania przez nas informacji niż emocje pozytywne. Emocje negatywne zmuszają do myślenia. Dlaczego tak się dzieje?
Istnieją dwie grupy wyjaśnień tego zjawiska. Pierwsza z nich odwołuje się do czynników motywacyjnych. Zwraca się tu uwagę na fakt, że emocjom o różnych znakach towarzyszy diametralnie inna motywacja. Radość sprawia, że po faustowsku nie pragniemy niczego ponad to, by trwała, natomiast smutek powoduje w nas dążenie do zmiany naszej sytuacji. Powyższym celom podporządkowane są procesy poznawcze – jako że zmiana nastroju wymaga więcej wysiłku niż utrzymanie go na dotychczasowym poziomie, można spodziewać się większej aktywności poznawczej w przypadku odczuwania emocji smutku niż radości.
Jak doniosła jest rola motywacji ilustrują eksperymenty, w których badano związek afektu i skłonności do ryzyka. W jednym z takich badań uczestnicy otrzymywali żetony symbolizujące kwoty pieniężne należne im za udział w eksperymencie, a następnie mogli je obstawiać w różnych zakładach. Okazało się, że uczestnicy wprowadzeni uprzednio w dobry nastrój (np. dzięki obejrzeniu wesołego filmu) byli dużo bardziej ostrożni. Alice Isen tłumaczy to zjawisko hipotezą podtrzymania afektu. W myśl tej hipotezy osoba w pozytywnym nastroju stara się ten stan utrzymać, unikając tym samym wszelkich działań, które mogłyby narazić ją na utratę dobrego samopoczucia. Osoby w dobrym nastroju były zatem bardziej ostrożne podczas loterii finansowych, gdyż ryzykowały nie tylko pieniądze, ale i dobry humor, a więc negatywna użyteczność straty była dla nich większa. Takie zachowanie jest o tyle zaskakujące, że osoby te jednocześnie ulegały iluzji kontroli, a więc percypowały prawdopodobieństwo wygranej jako wyższe. Okazało się jednak, że motywacja utrzymania pozytywnego nastroju była silniejsza niż percepcja zwiększonych szans sukcesu.
Druga grupa wyjaśnień zjawiska asymetrii pozytywno-negatywnej odwołuje się do czynników poznawczych. Punktem wyjścia jest tu kognitywna teoria emocji. W jej ramach emocję rozumie się jako sygnał informujący nas o tym, jaki jest stan otoczenia i jak w związku z tym powinniśmy się zachować. Sygnały, jakie wysyłają emocje pozytywne i negatywne, są zasadniczo różne. Emocje pozytywne informują nas o tym, że sytuacja jest bezproblemowa, a zrealizowanie celu na wyciągnięcie ręki. W związku z tym, że człowiek stara się minimalizować swój (także intelektualny) wysiłek, taka informacja rozleniwia go poznawczo i sprawia, że wszystkie skróty stają się dozwolone – jako taki afekt pozytywny sprzyja więc heurystycznemu przetwarzaniu informacji. Inaczej działają emocje negatywne. Wysyłają one sygnał: „Uważaj! Na horyzoncie pojawiły się przeszkody”. Taka informacja wymaga od podmiotu wnikliwej analizy sytuacji, rozpoznania zagrożeń i przygotowania szczegółowego planu poradzenia sobie z nimi, a więc sprzyja bardziej analitycznemu i nastawionemu na szczegóły sposobowi przetwarzania informacji.
Wyniki eksperymentów Josepha Forgasa nie powinny zatem dziwić. Jeden z nich wykazał, że osoby w nastroju negatywnym, mając do sformułowania linię argumentacyjną za i przeciw w kwestii opłat za studia, nadania Aborygenom prawa własności ziemi i przekształcenia Australii w republikę, w każdym z tych przypadków przedstawiały jakościowo lepsze (bardziej konkretne, szczegółowe i dostosowane do sytuacji) argumenty niż osoby w nastroju pozytywnym. Co więcej, argumenty te uznane zostały przez grupę laików za bardziej przekonujące. A zatem nie tylko bardziej racjonalni, ale i bardziej skuteczni – pożytki ze smutku wydają się być niezliczone…
Dosmucacz – zawód przyszłości?
W jednym z wieczorów, zatytułowanym nomen omen „Smuteczek”, Starsi Panowie wprowadzili figurę „dosmucacza”, czyli „melancholijnej jednostki w rozmiarach średnich, która nadciągała ze swoją dumką i parasolem”, aby – za drobną opłatą rzecz jasna – dosmucać (lecz nie zasmucać!) pogrążonego w bezbarwnym roztworze dobrobytu i pomyślności obywatela. Jeżeli korzyści płynące z melancholii są aż tak znaczne, jak wydaje się niektórym myślicielom, być może nadszedł wreszcie sprzyjający czas dla dosmucaczy. Zanim jednak przywdziejemy na siebie kir żałobny i udamy na poszukiwania potencjalnych odbiorców naszych makabrycznych usług, należy uświadomić sobie, że teza o realizmie depresyjnych, choć coraz lepiej zbadana, nie przestaje być kontrowersyjna.
Zacznijmy od tego, że jedną z przyczyn odporności na iluzję kontroli jest wszak zdeformowany obraz samego siebie jako jednostki gorszej od innych, mniej skutecznej, nie zdolnej zapanować nad sytuacją, bezradnej. Cóż to zatem za realizm, jeśli ugruntowany jest na kłamstwie? Ponadto istnieje szereg badań, dowodzących, że pozytywny afekt wzmaga elastyczność myślenia, ułatwia twórcze rozwiązywanie problemów, zwiększa szybkość uczenia się nowych idei i strategii, prowadzi do sprawnego i starannego podejmowania decyzji etc. Rzecz zatem w tym, by wzbudzać w ludziach motywację do poznawczego wysiłku, nie obniżając przy tym ich nastroju. Wątpliwości co do zbawiennej roli smutku można by pewnie mnożyć w nieskończoność. Wystarczy chyba zapamiętać, że warunkiem pozytywnego wpływu negatywnego afektu jest łagodny nastrój negatywny (mild negative mood), nie zaś poważna depresja, która wszelkie myślenie skutecznie zaburza, a życie czyni nieznośnym do udźwignięcia ciężarem.
Wprawdzie dosmucaczom nie wróży to świetlanej przyszłości, zwykłego śmiertelnika powinno jednak do zbliżającego się jesiennego spadku nastroju nastroić nader pozytywnie. W końcu – jak śpiewali Starsi Panowie – „smuteczek nie za duży, lecz w sam raz, nie zaburzy równowagi naszej w nas…”.
Aleksandra Głos
Polecana literatura:
L. Alloy, L. Abramson, Judgment of contingency in depressed and nondepressed students: Sadder but wiser?, w: Journal of Experimental Psychology, s. 441-448.
A. Isen, Pozytywny afekt a podejmowanie decyzji, w: M. Lewis, J.M. Haviland-Jones (red.), Psychologia emocji, Gdańsk 2005, s. 527-549.
J. Forgas, When sad is better than happy: negative affect can improve the quality and effectiveness of persuasive messages and social influence startegies, w: Journal of Experimental Social Psychology, s. 513-528.
N. Frijda, The Emotions, Cambridge, 1986.