Piękno w dawnych dziełach – perspektywa historyka sztuki
Pojęcie piękna jest kluczowe dla każdego historyka sztuki – z definicji zajmujemy się pięknem, skoro przedmiot naszych badań powszechnie nawet zwany jest „sztukami pięknymi”. Czy jednak możemy jasno zdefiniować, co rozumiemy pod tym określeniem?
Z mojego punktu widzenia pojęcie piękna może odnosić się do klasy artystycznej dzieła sztuki, które analizuję – nazwę zatem „pięknym” również przedstawienie o charakterze turpistycznym, o ile wykonane zostało na wysokim poziomie. Z drugiej strony dla mediewisty przymiotnik „piękny” kojarzy się przede wszystkim z tak zwanym Stylem Pięknym (schöne Stil), czyli nurtem w sztuce gotyckiej przełomu XIV i XV wieku. Charakteryzował się on idealizacją, dworską elegancją i dekoracyjnością. Określenia „Piękna Madonna”, albo „Piękna Pieta” nie są zatem oceną estetyczną, ale nazwą konkretnych typów przedstawień powstałych w określonym czasie i stylistyce (il. 1).
Oczywiście powodem, dla którego nurt ten zyskał miano „stylu pięknego” jest fakt, że w sztuce tej wszystkie postacie ukazywane były zgodnie z aktualnym kanonem urody – były zatem piękne przynajmniej dla ówczesnego odbiorcy. Piękna Madonna (lub inne święte) w nurcie tym są zawsze smukłe, o wąskich ramionach i drobnych piersiach, a przede wszystkim mają charakterystyczne twarze: o drobnych ustach i niewielkich nosach, ale za to z dużym, wypukłym czołem i łukowatymi brwiami. Taki ideał urody znajdziemy także w średniowiecznej literaturze, na przykład w trzynastowiecznej „Powieści o Róży”: „piękna, urocza niesłychanie / Hełm złoty z włosów wieńczył głowę, / jak u prosiaczka delikatne / było jej ciałko, brwi w łuk zgięte; / i nie schodziły się na czole / wypukłym, były rozdzielone. / Prosty i kształtny miała nosek; […]/ twarzyczka biała i różowa, / małe, lecz pełne jej usteczka / i pełen czaru dołek w brodzie” (tłum. M. Frankowska-Terlecka i T. Giermak-Zielińska). Dodatkowo późnośredniowieczne dzieła sztuki wskazują na to, że w ramach kanonu kobiecego piękna mieściły się także dość szerokie biodra i wydatne podbrzusze – sylwetka „ciążowa” pojawiała się nawet w przedstawieniach świętych dziewic. Zupełnie inny był ideał urody, który przekazuje nam sztuka antyczna: oparty był bowiem na matematycznie wyliczonych proporcjach, co dotyczyło również twarzy. Boginie w sztuce greckiej i rzymskiej mają czoła równe nosom, a także wydatniejsze podbródki. Z kolei w sztuce nowożytnej, szczególnie w wieku XVII, kanon urody kobiecej zakładał obfitość kształtów, którą dziś określilibyśmy mianem nadwagi. (il. 2)
Z pewnością współczesne kanony bliższe są średniowiecznym ideałom – jak pisała Wisława Szymborska w wierszu „Kobiety Rubensa”: „Trzynasty wiek dałby im złote tło, / Dwudziesty dałby ekran srebrny. / Ten siedemnasty nic dla płaskich nie ma.” A jednak nie zawsze współczesny odbiorca zachwyca się urodą średniowiecznych Madonn. Bardzo ciekawym przykładem może tu być Matka Boska z Dzieciątkiem z tak zwanego Dyptyku Melun, autorstwa Jeana Fouqueta (ok. 1450). Fundatorem był Étienne Chevalier, skarbnik i sekretarz króla Francji, Karola VII, ukazany na lewym skrzydle, dziś eksponowanym w Gemäldegalerie w Berlinie. Natomiast Madonna ze skrzydła prawego (dziś w Koninklijk Museum voor Schone Kunsten w Antwerpii) ma twarz kochanki króla, Agnès Sorel, zwanej „Dame de Beauté” (il. 3). Miała ona być najpiękniejszą kobietą swoich czasów – i zapewne, podobnie jak inne damy, wyskubywała sobie włosy aby powiększyć czoło. To właśnie na wpół łysa głowa Madonny jest jednym z elementów, których współczesny odbiorca nie postrzega już jako przejaw piękna.
Niewątpliwie jednak obraz ten możemy wciąż określić jako „piękny”, przynajmniej jeśli chodzi o klasę artystyczną. Tymczasem jeśli mianem „pięknego” (w kontekście danej epoki) chcemy określać dzieło, które „się podobało”, to sprawa się komplikuje. Ciekawym przykładem może być porównanie rzeźb rzymskich z okresu wczesnego i późnego cesarstwa. Z tego pierwszego mamy zachowane znakomitej jakości portrety – przy całej fascynacji wyidealizowaną sztuką grecką, artyści rzymscy doprowadzili do perfekcji również bardzo realistyczne odtwarzanie rzeczywistości, w tym także tworzenie naprawdę naturalistycznych portretów. Przykładem może być Togato Barberini, czyli Rzymianin z maskami przodków (I wiek, Museo della Centrale Montemartini w Rzymie, il. 4). Gdy zestawimy tę rzeźbę z przedstawieniem Tetrarchów (pocz. IV w., obecnie w narożu bazyliki św. Marka w Wenecji, il. 5), to drugie dzieło wyda nam się bardzo słabe artystycznie. Tymczasem grupa Tetrarchów, czyli przedstawienie wspólnie rządzących czterech rzymskich władców, pochodzi z cesarskiego pałacu w Konstantynopolu i w dodatku wykonana została z porfiru, czyli cesarskiego kamienia. Wówczas porfir wydobywany był jedynie w Egipcie i był niesłychanie drogim materiałem. „Tetrarchowie” nie są zatem prowincjonalnym dziełem niskiej klasy, lecz fundacją cesarską – ich specyficznie uproszczona forma wpisuje się w szerszy nurt sztuki późnego cesarstwa. Źródeł owego artystycznego uproszczenia badacze upatrują m.in. w propagandowej funkcji dzieł sztuki fundowanych przez władze – ich odbiorcą nie miały być elity, lecz szerokie masy. I to właśnie im najwyraźniej „podobały się” mniej wysublimowane artystycznie przedstawienia.
Zupełnie innym zagadnieniem jest kwestia preferencji współczesnego indywidualnego odbiorcy jeśli chodzi o dzieła sztuki dawnej. Pytanie o preferowane typy kompozycji (statyczne czy dynamiczne), modelunku (twardy czy miękki), kolorystyki (szeroka czy wąska gama barwna), czy ekspresji dzieła najczęściej sprowadzają się do pytania o preferowany styl w sztuce, choć pojęcie to coraz częściej jest przez historyków sztuki krytykowane, jako zbyt „szufladkujące” dziedzictwo artystyczne minionych wieków. Tak czy inaczej, dziś nikt już chyba nie powie, że renesans jest lepszy niż gotyk (a nazwa ta, sugerująca „barbarzyńskość” późnośredniowiecznej sztuki, miała u swych źródeł negatywną ocenę estetyczną), albo na odwrót; naukowo uznajemy, że każda epoka i każdy nurt artystyczny mają swoje cechy, lecz nie wartościujemy ich pod kątem pojęcia piękna. Jednocześnie jednak nie da się ukryć, że nawet historycy sztuki mają swoje osobiste preferencje – zupełnie niezależnie od profesjonalnej oceny dzieł sztuki. Jedna osoba uzna za wyjątkowo piękną rzeźbę Dawida dłuta Michała Anioła Buonarrotiego (il. 6), doceniając klasyczne proporcje i harmonię statycznego ujęcia, podczas gdy inny odbiorca będzie uważał, że piękniejszym przedstawieniem tego samego tematu jest rzeźba Gianlorenza Berniniego (il. 7): dynamiczna i ekspresyjna.
Czym jest zatem pojęcie piękna w sztuce? Czy można je definiować w sposób uniwersalny? Zapraszam do wysłuchania dyskusji na kanale Copernicus Center for Interdisciplinary Studie:
Magdalena Łanuszka
Publikacja sfinansowana w ramach programu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego pod nazwą “DIALOG” w latach 2016-2019