Pełzający determinizm, czyli mądry człowiek po szkodzie
„A nie mówiłem/-am…!” jest chyba jednym z najbardziej popularnych zwrotów w języku potocznym. Jak zobaczymy, zdolność do oceny prawdopodobieństwa zdarzeń przeszłych i do przypominania sobie przeszłych przekonań nie są naszymi mocnymi stronami.
W latach 70. XX wieku Baruch Fischhoff ze swoją doktoranką Ruth Beyth po raz pierwszy zidentyfikowali i opisali efekt „wiedziałem od początku!” (I knew it all along!). Ich celem analiza sposobu szacowania prawdopodobieństwa zdarzenia przed jego wystąpieniem i zaraz po jego wystąpieniu. Jak można przypuszczać, prawdopodobieństwo jakiegoś zdarzenia po jego wystąpieniu oceniane było jako wyższe.
Fischhoff i Beyth nazwali to zjawisko „pełzającym determinizmem”. Termin ten nawiązywał do filozoficznego terminu determinizmu, ponieważ miał wskazywać, że niejako w naszych głowach jesteśmy skazani na przeszłość i to, co się wydarzyło musiało się wydarzyć. Z kolei przymiotnik „pełzający” sugeruje, że przekonanie o nieuchronności zdarzeń przeszłych jest podzielane powszechnie, choć na wyrost.
Pełzający determinizm jest wynikiem działania, jakby powiedzieli psychologowie, różnych systemów poznawczych składających się na nasz umysł. To właśnie ich odmienna charakterystyka, cele i sposoby funkcjonowania są odpowiedzialne za zjawisko „a nie mówiłem!”. Podejmując decyzje dotyczące przyszłości zwykle opieramy się na przeszłości. Oznacza to, że musimy zrozumieć to, co miało miejsce w celu przewidzenia skutków przyszłych działań i decyzji. Mamy jednak skłonność do ignorowania wszelkich danych, które sugerowałyby, że dane zdarzenie mogłoby nie wystąpić, z jednoczesnym akcentowaniem informacji wskazujących na nieuchronność zdarzeń przeszłych. Innymi słowy, budujemy spójną wizję nieuchronnej przeszłości, ignorując przy tym wszystko, co sprawia, że owa przeszłość mogłaby nie zaistnieć. Stąd właśnie pełzający determinizm i dlatego znajduje się jedynie w naszych głowach. Czy można od niego uciec? Odpowiedź brzmi – nie.
Za pełzający determinizm odpowiada błąd perspektywy czasu (hindsight bias). Polega on na niewłaściwej rekonstrukcji naszych własnych szacunków prawdopodobieństwa zdarzeń przeszłych przed ich wystąpieniem. Przykładowo, choć 1 sierpnia mieliśmy cztery możliwe scenariusze rozwoju sytuacji o podobnym współczynniku prawdopodobieństwa (biorąc pod uwagę wszystkie dostępne wówczas informacje), to 2 sierpnia znacznie większe prawdopodobieństwo przypisujemy temu scenariuszowi, który faktycznie miał miejsce. To jednak nie wszystko, nie jesteśmy wstanie prawidłowo przypomnieć sobie naszych wcześniejszych przewidywań, ponieważ nie tyle zostały one zapomniane, co po prostu zastąpione.
Błąd perspektywy czasu w badaniach psychologicznych
Od momentu odkrycia i opisania błędu perspektywy czasu trwają intensywne prace związane z jego zrozumieniem oraz trwają poszukiwania sposobów jego eliminacji. Przyjrzymy się dwóm najsławniejszym eksperymentom, które chyba najlepiej ilustrują to, o czym mówimy. Pierwszy z eksperymentów został zaprojektowany i przeprowadzony przez Fischhoffa i Beyth, a uczestnikami eksperymentu byli niczego niespodziewający się studenci Uniwersytetu w Jerozolimie. Ideą badania było sprawdzenie, w jaki sposób ludzie szacują prawdopodobieństwo zdarzeń, które mają nastąpić w niedalekiej przyszłości. W drugiej części badania, o czym nie wspominano na początku jego uczestnikom, psychologowie prosili, by przypomnieli oni sobie, jakie były ich szacunki, zanim owe wydarzenia wystąpiły. Miało to przypominać warunki dnia codziennego, kiedy posiadając jakieś przekonanie o przeszłości nie staramy się na siłę go zapamiętać, tylko wykorzystujemy je w naszych działaniach. To jednak nie był koniec testów, którym poddano niczego niespodziewających się studentów, ponieważ w trzeciej części eksperymentu rozdano im kwestionariusze z pytaniami, w których mieli określić, czy konkretne wydarzenia w ogóle nastąpiły.
Eksperyment trwał dość długo, a jego początek przypadł na czas pierwszej wizyty prezydenta Nixona w Chinach i w ZSRR w pierwszej połowie 1972 roku. Wszystkie pytania zadawane uczestnikom w każdej z faz eksperymentu dotyczyły spotkania głowy wolnego świata z chińskimi i radzieckimi politykami:
1) Czy USA ustanowią stałe stosunki z CHRL?
2) Czy prezydent Nixon spotka się z przewodniczącym Mao?
3) Czy prezydent Nixona ogłosi, że jego podróż zakończyła się sukcesem?
4) Grupa sowieckich Żydów zostanie aresztowana za próbę rozmowy z prezydentem Nixonem?
5) Czy USA i ZSRR stworzą wspólny program kosmiczny?
Badanie potwierdziło bez żadnych wątpliwości istnienie błędu perspektywy czasu. Jeśli jakieś wydarzenie miało miejsce, to ludzie przypominali sobie swoje pierwsze szacunki jako znacząco wyższe, niż w rzeczywistości. Z kolei jeśli do jakiegoś wydarzenia nie doszło, studenci bez mrugnięcia okiem przypominali sobie, że „wiedzieli od początku”, że to wydarzenie jest mało prawdopodobne. Oczywiście w tym przypadku ich szacunki był zaniżone. Jeśli do jakiegoś wydarzenia rzeczywiście doszło, to uczestnicy eksperymentu przeceniali swoje pierwotne prawdopodobieństwo, czyli „przypominali” je sobie jako wyższe. Z drugiej strony, jeśli do zdarzenia nie doszło, to uczestnicy „przypominali” sobie owe pierwotne prawdopodobieństwo przez nich oszacowane jako zdecydowanie niższe, niż było w rzeczywistości. Daniel Kahneman, człowiek któremu psychologia i ekonomia zawdzięczają niemniej niż Herbertowi Simonowi, w swoich publikacjach przypomina, że podobne w założeniach i metodach eksperymenty były przeprowadzane w odniesieniu do procesu O.J. Simpsona, impeachmentu prezydenta Billa Clintona i jeszcze wielu innych, przykuwających uwagę wydarzeń i wszystkie wskazywały na istnienie efektu „wiedziałem od początku!”.
Drugie badanie dotyczyło kryzysowej sytuacji, w której ocenia się przykre wydarzenie post factum. Jego uczestnikami byli profesjonaliści in spe – studenci prawa Uniwersytetu w Kalifornii. Przedstawiony stan faktyczny dotyczył mostu w miasteczku Duluth o określonej przepustowości, która mogła być z łatwością przekroczona podczas powodzi lub intensywnych opadów deszczu, a na dodatek przepływ wody mógłby zostać, ze względu na konstrukcję mostu, zablokowany przez gałęzie i inne przedmioty niesione przez nurt rzeki. Studentów podzielono na dwie grupy: pierwsza z nich otrzymała jedynie informacje będące w posiadaniu władz miasteczka na dzień przed powodzią (do powodzi faktycznie doszło, a most został zablokowany); druga grupa otrzymała te same informacje co pierwsza oraz informację o przebiegu powodzi w miasteczku Duluth. W pierwszej grupie tylko 24% pytanych stwierdziło, że władze miejskie powinny zadbać o bezpieczeństwo i zatrudnić pełnoetatowego inspektora badającego przepływ i drożność mostu. Z kolei w grupie, która wiedziała o powodzi, ponad dwukrotnie więcej studentów, bo aż 56% udzieliło takiej odpowiedzi.
Błąd perspektywy czasu jest twardym orzechem do zgryzienia dla wszystkich, którzy zawodowo zajmują się sądzeniem. Zwykle mają oni znacznie większą wiedzę o tym, co się zdarzyło, niż osoby biorące udział w tych wydarzeniach. Są oni jak studenci drugiej grupy, mają wszystkie informacje dostępne w momencie ocenianego wydarzenia oraz wiedzą, jakie były jego skutki. Trudno więc o to, co intuicyjnie nazwalibyśmy sprawiedliwym rozstrzygnięciem. Każdy sędzia jest uprzywilejowany, a każdy sprawca potencjalnie bardziej winny. Jak zobaczymy, błąd perspektywy czasu choć może prowadzić do negatywnych skutków, to pełni również pozytywne zadania (przynajmniej w ograniczonym zakresie).
Zalety i wady popełniania błędów
Błędy poznawcze, czyli błędy popełniane systematycznie i łatwe do przewidzenia, to bardzo szeroki zbiór odchyleń od normatywnego wzorca racjonalnego człowieka. Nie powstały z niczego. Niektórzy z ewolucjonistów i psychologów argumentują, że błędy poznawcze stanowią adaptację pozwalającą na przetrwanie, ponieważ mechanizmy za nimi stojące są odpowiedzialne za podejmowanie szybkich decyzji, gdy nie mamy dostępu do pełnego zasobu informacji, a czas nas nagli. Idąc tym tropem możemy poszukać kilka przynajmniej pozytywnych aspektów błędu perspektywy czasu. Amerykańscy psychologowie, Baron i Hershey zwrócili uwagę na całkiem istotny fakt. Ocena decyzji na podstawie jej skutków, a tym między innymi jest błąd perspektywy czasu, nie musi zawsze prowadzić do błędnych wniosków. Każdy, kto żyje na Ziemi, a nie w świecie podręczników ekonomii, wie, że nie zawsze mamy czas na podjęcie jedynie słusznej decyzji, a nasze zdolności poznawcze często są ograniczone. Na co dzień więc koncentracja na skutkach decyzji a nie na informacjach dostępnych w momencie jej podjęcia może okazać się słusznym działaniem. I tak też jest. Statystycznie rzecz biorąc większość nas, w większości przypadków opiera swoje oceny typu „A nie mówiłem!” jedynie na podstawie informacji, że jakieś wydarzenie w ogóle miało miejsce. I nie kończy się to dla nas zbyt tragicznie. A już na pewno nie lądujemy w paszczy drapieżnika.
Oczywiście błędy są błędami m.in. dlatego, że mają też swoje negatywne skutki. Są one szczególnie widoczne w przypadku ludzi zawodowo zajmujących się oceną zdarzeń przeszłych, czyli ubezpieczycieli, sędziów, mediatorów, urzędników etc. Tak jak widzieliśmy na przykładzie powodzi w Duluth, często nasze myślenie o przeszłości nie idzie ramię w ramię z zasadami sprawiedliwości. W kulturze anglosaskiej wiele miejsca poświęca się na analizę, w jaki sposób błędne szacunki prawdopodobieństwa wpływają na ocenę odpowiedzialności lekarskiej. Jeśli pacjent umiera na stole operacyjnym, to zaczynamy szukać argumentów na rzecz tezy, że operacja być może w ogóle nie powinna zostać przeprowadzona. Informacja o konsekwencjach jest traktowana jako kluczowa przy okazji podejmowania decyzji o przeprowadzeniu operacji. W końcu jeśli wiemy, że pacjent umarł, to już na początku oceny jakości operacji jesteśmy nastawieni do niej bardziej negatywnie, niż powinno to mieć miejsce. Ta sytuacja z kolei może prowadzić do szkodliwych społecznie skutków, gdzie lekarze będą bardziej skłonni do trzymania się procedur, choć mogą być świadomi, że ich postępowanie zagraża zdrowiu pacjenta, ale trudniej im będzie na zebranie się na odwagę i postąpienie outside the box, bo choć dałoby to większą nadzieję na uratowanie pacjenta, to jednak w razie niepowodzenia sędziowie będący „pod wpływem” błędu perspektywy czasu będą skłonni orzec, że takie działanie było ponoszeniem niepotrzebnego ryzyka.
Różne kultury w różny sposób narażone są na to niebezpieczeństwo ulegania pełzającemu determinizmowi. Psychologowie kulturowi na czele z Richardem E. Nisbettem przedstawili interesujące argumenty mające świadczyć, że ludzie Wschodu, bardziej holistycznie nastawieni do rzeczywistości, bardziej ulegają wpływowi błędu perspektywy czasu. Po prostu spostrzegają oni świat bardziej jako całość i zespół procesów, ich wizja rzeczywistości ma holistyczny posmak, świat jest jeden i ma swoją dynamikę, nie jest jedynie zbiorem pojedynczych osób i wydarzeń. Ich przywiązanie do błędnych szacunków prawdopodobieństwa ma dwie strony. Pierwsza jest negatywna, trudno im zminimalizować wpływ błędu perspektywy czasu, co w rzeczywistości społecznej wcale nie musi być pozytywne. Druga strona ma bardziej optymistyczny wydźwięk, trudno ich zaskoczyć, a ich przekonanie o spójności i przewidywalności świata zapewnia im większy komfort psychiczny. Nawet pełzający determinizm może mieć swoje plusy.
Radosław Zyzik