Odtajniono kod programu misji na Księżyc
Wystarczył jeden spacer po Księżycu, by świat poznał nazwiska Armstrong i Aldrin. Ale na Księżyc doprowadziła ich 24-letnia pracująca matka. Która przy okazji stworzyła podstawy współczesnego świata.
Margaret Hamilton miała 24 lata, gdy została programistką w Massachusetts Institute of Technology. To miała być tymczasowa praca, sposób na utrzymanie rodziny podczas gdy mąż kończył prawo. Stała się czymś więcej, gdy NASA zwróciła się do MIT o opracowanie oprogramowania misji na Księżyc. Nie od razu: w pierwszej wersji budżet Programu Apollo w ogóle nie przewidywał wydatków na oprogramowanie. Ale w 1968 r. Hamilton stała już na czele 400-osobowego zespołu. Pracowała w dzień i w nocy: jej czteroletnia córeczka często spała w kącie biura.
Dziś komputer sterujący Apollo byłby za słaby, żeby sterować pralką. IPhone wykonuje 80 mln razy więcej instrukcji na sekundę. Ale w kluczowym momencie prymitywny komputerek nie zawiódł. Dzięki Hamilton.
Tuż przed lądowaniem astronauci dostali serię wiadomości ostrzegawczych: komputer dawał znać że jest przeciążony pracą, bo jednocześnie z lądowaniem uruchomiono inne, zbędne wtedy procesy. Dzięki uporowi Hamilton, i wbrew oporowi NASA, które chciało, żeby oprogramowanie było gotowe jak najszybciej i bez fanaberii, urządzenie samoczynnie skupiało się na najważniejszym zadaniu. Ta poprawka zaważyła o powodzeniu misji. Dziś wydaje się oczywista – ale wtedy była rewolucyjna.
Kilka dni temu cały kod misji Apollo trafił do Github – internetowej bazy kodów źródłowych. Zajmuje mniej niż 2 megabajty. Zdjęcie obok tego tekstu może liczy ich zdecydowanie więcej. Sam program jest dziś trudny do odczytania – nie napisano go w żadnym ze współczesnych języków – ale wplecione w niego komentarze programistów pokazują towarzyszące im nadzieje, obawy i emocje. Przy sekwencji odpowiadającej za finalne obliczenia do lądowania wiele razy, przy kolejnych elementach, które mogły zatrzymywać procedurę, powtarza się komentarz: „Chwilowo. Mam nadzieję, mam nadzieję, mam nadzieję”. Z kolei sekwencja odpalania kolosalnej, stumetrowej rakiety Saturn kończy się komendą „Burn baby, burn”.
Ta sekwencja odpaliła coś więcej niż rakietę. Laboratorium, w którym powstała, stało się później centrum cyfrowej rewolucji, której dziećmi są Apple, Google czy Microsoft. Dzięki której żyjemy w świecie, gdzie o wszystkim decyduje ulotny, niematerialny software. A chociaż program Apollo dawno trafił do muzeum, to odpalona przez Hamilton rewolucja dopiero się rozpędza. Burn baby, burn.
Wojciech Brzeziński