Naczelne zobowiązania
Nowe badania sugerują, że małpy człowiekowate podejmując współpracę, formułują pewne oczekiwania wobec partnerów. Dotąd uważano, że takie zjawisko występuje wyłącznie u ludzi.
Homo sapiens nie są jedynym gatunkiem, który potrafi współpracować, ale żadne inne zwierzęta nie kooperują na podobną skalę jak my. Dość powiedzieć, że jako jedyni w przyrodzie stworzyliśmy prawa, które regulują i gwarantują współpracę na poziomie całego społeczeństwa. Bez współpracy daleko byśmy nie zaszli – to dzięki niej wynaleźliśmy rolnictwo i hodowlę, wprowadziliśmy osiadły tryb życia, stworzyliśmy cywilizację, zaczęliśmy poznawać prawa przyrody i rozwijać technologie. Właściwie wszystkie nasze instytucje społeczne oparte są na jakiejś formie kooperacji. Nawet władzę często dobrowolnie oddajemy rozmaitym przedstawicielom, a nie dziedziczymy jej i nie musimy o nią walczyć na śmierć i życie. Gdybyśmy się nie godzili na rozmaite konwencje społeczne, których celem lub konsekwencją jest utrzymanie porządku i spokoju w grupie – to w znacznie większym stopniu bylibyśmy narażeni na przemoc i wyzysk. Nietrudno więc zrozumieć, dlaczego spora część naszej ewolucji kulturowej polegała na zinstytucjonalizowaniu i stabilizacji różnych form współpracy między jednostkami, klanami, plemionami czy narodami.
Istnieją wprawdzie gatunki, w których całe życie osobników zorganizowane jest pod kątem współpracy – są to owady społeczne, takie jak mrówki czy pszczoły – ale absurdem byłoby podejrzewać, że współpraca w ulu czy mrowisku ma charakter intencjonalny i świadomy, jak jest tu ludzi, czyli że robotnice i żołnierze mają jakąś możliwość wyboru swojej drogi życiowej, i tylko ich dobrej woli mrówcze i pszczele królowe zawdzięczają to, że mogą skupić się na tej jedynej rzeczy, którą potrafią wykonywać – składaniu jaj. Współpraca owadów społecznych opiera się na genetycznym zaprogramowaniu, dlatego lepiej myśleć o poszczególnych osobnikach jak o pojedynczych komórkach czy narządach w organizmie, które też przecież „współpracują” dla zachowania dobrostanu osobnika (a gdy ta współpraca zawodzi, czyli gdy pojedyncze komórki zaczynają zachowywać się samolubnie i dbać wyłącznie o własny wzrost i tworzenie potomstwa, dochodzi do powstania nowotworu).
Oczywiście nie wszyscy ludzie przestrzegają reguł społecznych, uczciwie współpracując – ewolucjoniści najczęściej nazywają ich „pasażerami na gapę”, a psycholodzy – psychopatami – ale nawet oni całkowicie zanurzeni są w realiach społecznych zbudowanych na współpracy. Ich działanie opiera się właśnie na tym, że czerpią korzyści z życia między współpracującymi w ramach społeczeństwa jednostkami, a przy tym jak najmniej dają społeczeństwu od siebie.
Hipoteza mózgu społecznego
Pomijając więc „superorganizmy”, jak czasem określa się stada owadów społecznych, ludzie są najściślej współpracującym w przyrodzie gatunkiem. Część badaczy, z Michaelem Tomasello na czele, twierdzi nawet, że to właśnie współpracy zawdzięczamy wiele z naszych najbardziej rozwiniętych zdolności poznawczych – ponieważ współpraca wymagała od nas wyspecjalizowanego systemu rozpoznawania cudzych intencji i czytania innym w głowach (tzw. teorii umysłu), a także skutecznych narzędzi komunikowania się – czyli elastycznego języka. Warunki przyrodnicze, w których nasi przodkowie żyli, nie były łatwe – przyroda zmusiła ich do zacieśniania więzi społecznych i współpracy na coraz większą skalę, bo tylko takie zachowanie pozwalało im przetrwać. Zgodnie z takim scenariuszem wyewoluować miały u nas zarówno wrodzone skłonności do współpracy, jak i zdolności do jej podejmowania na dużą skalę.
W literaturze naukowej taka koncepcja określana jest mianem Hipotezy Mózgu Społecznego (ang. Social Brain Hypothesis, SBH), której jednym z największych zwolenników jest psycholog ewolucyjny z Uniwersytetu Oksfordzkiego, Robin Dunbar. SBH występuje jednak w wielu odsłonach – w każdej wersji głosi ona, że rozwój naszego dużego mózgu i zdolności umysłowych zawdzięczamy wyzwaniom życia społecznego, ale różni autorzy zwracali uwagę na różne wyzwania. W pierwszej wersji tej koncepcji, spopularyzowanej przez Richarda Byrne’a, Andrew Whitena, podkreślano raczej ciemną stronę naszej natury. Autorzy ci używali określenia „inteligencja makiaweliczna” – i zwracali uwagę na to, że kluczowe w życiu społecznym miał być przechytrzenie wewnętrznej konkurencji, jaką stanowili inni członkowie grupy, a także unikanie oszustów i wszelkiej maści pasażerów na gapę. Z czasem jednak Frans de Waal i Michael Tomasello na podstawie obserwacji zachowań żyjących w ogrodach zoologicznych i na wolności, a także w oparciu o różne eksperymenty laboratoryjne, zaczęli większy nacisk kłaść na jaśniejsze aspekty życia społecznego – m.in. to właśnie współpracy i współzależności od innych mamy zawdzięczać kluczowe etapy ewolucji naszego umysłu.
Istnieje także wersja hipotezy mózgu społecznego, która odwołuje się do występującej w naszym gatunki specyficznej formy współpracy rozrodczej, określanej jako strategia wspólnego wychowu. Jej charakterystyczną cechą jest to, że o dzieci troszczą się także inni członkowie grupy, a nie tylko i wyłącznie ich rodzice (co jest zjawiskiem powszechnie spotykanym w przyrodzie i dobrze zrozumiałym na gruncie darwinizmu – zgodnie z teorią inwestycji rodzicielskich rodzice przeznaczają zasoby na potomstwo, ponieważ w ten sposób zwiększają własne tzw. dostosowanie łączne). Współczesnym przejawem strategii wspólnego wychowu jest np. system adopcji i pieczy zastępczej, ale zjawiska przypominające adopcję (określane jako allorodzicielstwo) zdarzają się także w naturze.
Strategia wspólnego wychowu sporadycznie występuje u innych zwierząt – m.in. u niektórych naczelnych (takich jak tamaryna białoczuba czy siamang wielki), czy częściej u ptaków, i to niekiedy w postaci obligatoryjnej (mówimy o niej, gdy para nie będzie w stanie w ogóle się rozmnożyć, jeśli w tym samym stadku nie będą żyli tzw. pomocnicy, którzy czasowo opóźniają płodzenie własnego potomstwa). U ludzi jednak, zdaniem m.in. Judith Burkart i Carela van Schaika, strategia wspólnego wychowu mogła stać się ewolucyjną platformą do dalszego rozwoju umysłu (ponieważ wymaga dużej tolerancji na obcych i rozwiniętej empatii – inaczej trudno byłoby znaleźć motywację do pomagania osobnikom niespokrewnionym – a z drugiej tworzy takie realia społeczne, w których łatwiej o rozmaite formy uczenia się społecznego – np. podglądanie innych, celowe nauczanie, grupowe rozwiązywanie problemów itd.).
Przerwana zabawa
Istnieje ogromna literatura naukowa poświęcona temu, czym ludzka współpraca różni się od form współpracy obecnej u innych zwierząt. Obejmuje ona m.in. raporty z eksperymentów w zakresie psychologii porównawczej, w której sprawdza się reakcje ludzi (najczęściej małych dzieci) i małp w różnych zadaniach wymagających współpracy. W przykładowym eksperymencie dzieci około drugiego roku życia bawiły się wspólnie z osobami dorosłymi urządzeniem, które dawało przyjemny efekt, ale wymagało zaangażowania obu partnerów, lub miały do wykonania jakieś zadanie wymagające współpracy (np. otwarcie pojemnika z nagrodą możliwe było tylko wtedy, gdy i dziecko, i dorosły, naciskały równocześnie przycisk). Dzieci chętnie angażowały się w oba rodzaje tych czynności, a po pewnym czasie dorosły przerywał zabawę – naukowców interesowało to, jak wówczas zachowają się dzieci. Wyniki większości tego rodzaju badań były spójne – dzieci najczęściej reagowały zdziwieniem lub irytacją na dorosłego, który przerwał współpracę (lub zabawę) – i próbowały skłonić go do jej wznowienia. Postawione w podobnej sytuacji małpy z jednej strony nie chciały angażować się spontanicznie w zabawę – jedynie w kooperatywne rozwiązywanie problemu – ale z drugiej, gdy człowiek przerywał interakcję, nie reagowały analogicznie do dzieci, nie domagały się od partnera dokończenia zadania.
Zdaniem Felixa Warnekena, Frances Chen, and Michaela Tomasella, którzy w 2006 r. opisali jeden z pierwszych tego rodzaju eksperymentów w czasopiśmie „Child Development”, jego wyniki miały świadczyć o tym, że ludzie (a nawet bardzo małe dzieci) inaczej postrzegają współpracę niż małpy, traktują drugiego osobnika jako prawdziwego partnera i formułują wobec niego pewne oczekiwania – skoro rozpoczął udział w zabawie, to powinien ją dokończyć. Dalsze badania wskazywały również, że dzieci potrafią elastycznie dostosowywać się do przewidzianych w zadaniach ról – i oczekiwać od partnera konkretnego zachowania, zgodnego z rolą, której się podjął. Tomasello nazwał takie nastawienie „podzielaną intencjonalnością” – dziecko przestawało myśleć o sobie jako o jednostce („ja”), a zaczynało myśleć o sobie i partnerze jako zespole („my”), potrafiło sformułować z nim wspólny cel i skoordynować swoje zachowanie tak, by ten cel zrealizować.
Małpy z kolei miały myśleć w bardziej indywidualistycznych kategoriach i miały nie umieć – lub nie mieć w zwyczaju – formułować jakichkolwiek oczekiwań wobec partnerów. Taki wniosek wspierały obserwacje ich zachowania w tego rodzaju eksperymentach – w wielu opisanych sytuacjach małpy nie domagały się wznowienia wspólnej aktywności, gdy ta została przerwana.
Dane z zoo
Część badaczy, m.in. Simone Pika i Klaus Zuberbuhler, sugerowało jednak, że takie wnioski nie są do końca uprawnione, ponieważ dane z niektórych eksperymentów miały świadczyły o tym, że małpy i dzieci zachowywały bardzo podobnie – a więc także małpom należałoby przypisywać podzielaną intencjonalność i formułowanie oczekiwań wobec partnerów. Najnowszy argument na rzecz takiej tezy pochodzi z badania opisanego w „Royal Society Open Science” w grudniu 2021 r., które pozwala spojrzeć na poprzednie eksperymenty w nowym świetle.
Zuberbuhler i współpracownicy tym razem dokonali obserwacji u małp żyjących w ogrodach zoologicznych i skupili się na naturalnie występujących zachowaniach – wspólnej zabawie oraz iskaniu partnera. Co ważne, tym razem przerwanie wspólnego przedsięwzięcia następowało wyłącznie z powodów naturalnych (np. przez innego członka stada albo powodu hałasu, który się rozległ w pobliżu), a nie było wywoływane przez człowieka – warto też podkreślić, że partnerami małpy w tych interakcjach były wyłącznie inne małpy.
Analizy nagrań wideo pokazały, że szympansy zwyczajne oraz bonobo w zdecydowanej większości przypadków wznawiały przerwaną czynność, i to kontynuowały ją w ten sam sposób (np. wznowiły zabawę w tym samym miejscu albo wracały do iskania tej samej części ciała). Można by się spodziewać, że to wznowienia, zwłaszcza iskania, które jest pewną usługą wykonywaną dla partnera (przeczesywanie futra pomaga w pozbywaniu się pasożytów i łagodzi u osobnika iskanego stres), dochodzić będzie zwłaszcza wtedy, gdy partnerem będzie osobnik o wysokiej pozycji w stadzie, ale nie znaleziono dowodów na to, by kontynuacja zachowania zależała od rangi społecznej.
Wyraźna różnica między wspomnianymi wcześniej eksperymentami a tym najnowszym polegała na tym, że w tym ostatnim małpy brały udział w bezpośrednich interakcjach, a nie angażowały się we wspólne przedsięwzięcia z użyciem jakiegoś urządzania. Możliwe więc, że przytoczone wyniki tylko na pozór są niespójne, bo małpy tylko w najprostszych sytuacjach mogą cechować się podzielaną intencjonalnością i ustanawiać „podzielane zaangażowanie”. Ale możliwe, że to wcześniej przytoczone badania prowadziły do mylnych wniosków, ponieważ w eksperymentach uczestniczyli ludzie. Małpy mogły nie wznawiać wspólnych przedsięwzięć z ludźmi i nie oczekiwać od nich dokończenia współpracy, ponieważ ludzie są dla nich mało zrozumiali. Już wcześniej kilka razy psycholodzy dochodzili do błędnych wniosków i sugerowali, że małpy nie są skłonne do współpracy z innymi albo nie posiadają teorii umysłu, ponieważ eksperymenty nie były poprawnie zaprojektowane (okazało się, że małpy świetnie czytają w umysłach innym małpom i chętnie współpracują, jeśli nagroda za wykonanie jakiegoś zadania zostanie im przekazana osobno – a nie w taki sposób, że na końcu będą musiały stoczyć o nią walkę). Nie da się więc wykluczyć, że to kolejny raz, gdy badając małpy zapomnieliśmy, że my sami jesteśmy ludźmi, co, przynajmniej małpom, robi ogromną różnicę.
Łukasz Kwiatek
Dofinansowano z programu „Społeczna odpowiedzialność nauki” Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach projektu „Otwarta Nauka w Centrum Kopernika”.