Jak czytać innych
Osoby autystyczne mają problemy z odczytywaniem cudzych emocji i intencji, ale dzięki specjalnym strategiom potrafią odnajdywać się w sytuacjach społecznych.
Ludzie są zwierzętami społecznymi, muszą więc się ze sobą komunikować. Żeby robić to dobrze, potrzebują informacji na temat stanów mentalnych – myśli, emocji czy motywacji – innych osób. Informacje te nie są oczywiście bezpośrednio dostępne. Wykształciliśmy jednak mechanizmy pozwalające na przekazywanie i odbieranie sygnałów zdradzających intencje jednostki. Oczywistym przykładem takiego mechanizmu jest język, ale dysponujemy również całym zestawem środków pozawerbalnych. Gesty, mimika, postawa ciała i inne zachowania są używane do kodowania zamiarów i innych stanów wewnętrznych, zwykle w nadziei na odczytanie ich przez partnerów interakcji. Umiejętność odczytywania tych sygnałów – na podstawie cudzych zachowań – nazywana jest w psychologii teorią umysłu.
Brytyjski psycholog Simon Baron-Cohen twierdzi, że właśnie nieprawidłowy rozwój teorii umysłu sprawia, iż osoby z autyzmem mają trudności w interakcjach społecznych, występujące niezależnie od poziomu inteligencji. Sytuacje społeczne są dla autystyków niezrozumiałe i nieprzewidywalne. Problemy sprawia im nawiązywanie i utrzymywanie kontaktów, odczytywanie cudzych intencji, identyfikowanie emocji na podstawie wyrazu twarzy oraz utrzymywanie kontaktu wzrokowego. Niektóre dzieci z autyzmem nie nabywają języka albo wolniej go rozwijają. Dla autystyków interakcje społeczne stają się więc nieznośnie stresujące i nieatrakcyjne, unikają ich zatem i nie uczą się strategii społecznych, przydatnych w codziennym życiu.
Według Barona-Cohena u osób z autyzmem występuje niedobór zasobów poznawczych, które pozwoliłyby na wykształcenie pełnej teorii umysłu. Wnioskowanie o emocjach, pragnieniach i przekonaniach innych osób wymaga umiejętności postawienia się „obok” postrzeganej sytuacji czy „wejścia w skórę” rozmówcy, czyli zawieszenia własnej perspektywy. Ta zdolność nie jest wrodzona – dzieci uczą się jej około drugiego roku życia. Przejawia się ona w różnych wariantach zabawy w udawanie, w których dzieci przypisują obiektom i osobom nowe znaczenia i role („Ta lalka będzie moją córeczką, a ja będę jej mamą”). Dzieci z autyzmem rzadko angażują się w podobne zabawy.
Gdzie jest piłka
Zespół Barona-Cohena przeprowadził w 1985 r. pomysłowy eksperyment, którego schemat powtarzany był w wielu późniejszych badaniach. Dziecko zapraszane jest do pokoju, w którym czeka na niego eksperymentator. Na stole leżą pudełko, koszyk, dwie lalki i piłka. Eksperymentator opowiada pewną historyjkę, używając tych rekwizytów. W historyjce jedna z lalek, Sally, wkłada piłkę do swojego koszyka, czego świadkiem jest druga lalka, Anna. Po chwili Sally wychodzi (chowa się pod stołem) i nie widzi, co dzieje się dalej. Pod jej nieobecność Anna wyciąga piłkę z koszyka i wkłada ją do swojego pudełka. Po chwili wraca Sally. W tym momencie eksperymentator zadaje dziecku dwa pytania: „Gdzie jest piłka?” oraz „Gdzie Sally będzie szukać piłki?”. Pierwsze pytanie sprawdza, czy dziecko skoncentrowało się na historyjce i zrozumiało, co się wydarzyło na stole. Z prawidłową odpowiedzią na to pytanie nie mają problemów ani dzieci z autyzmem, ani zdrowe – wszystkie wskazują na pudełko. Różnice pojawiają się przy pytaniu drugim. Zdrowe dzieci wskazują na koszyczek, czyli tam, gdzie Sally zostawiła piłkę i gdzie powinna jej szukać, nie zdając sobie sprawy ze zmiany jej lokalizacji przez Annę. Dzieci z autyzmem z kolei wydają się nieświadome błędnych przekonań Sally. Przy drugim pytaniu konsekwentnie wskazują na pudełko. Badacze tłumaczyli te wyniki brakiem rozróżnienia pomiędzy wiedzą własną a reprezentacją wiedzy lalki u dzieci z autyzmem, potwierdzając swoją hipotezę o zaburzeniu teorii umysłu charakteryzującym autyzm.
Od tamtej pory naukowcy konstruują testy pozwalające dokładniej przyjrzeć się teorii umysłu u prawidłowo rozwijających się dzieci i u osób dotkniętych zaburzeniem rozwojowym lub mentalnym. W toku badań pojawiła się sugestia, że teoria umysłu może nie być tak homogenicznym konstruktem, jak początkowo zakładano. Niektórzy badacze zasugerowali, że umiejętność „czytania w myślach” ma dwa aspekty – ukryty i jawny. Jawny to intencjonalne rozważanie, szacowanie i wybór interpretacji. Tę umiejętność angażujemy np. wtedy, gdy wygłaszamy opinie na temat zachowania innych osób: „Zosia wydaje się dzisiaj nieobecna i smutna, może stało się coś złego?”. Z drugiej strony na co dzień tworzymy setki podobnych interpretacji, próbując zrozumieć zachowania otaczających nas osób, jednak rzadko świadomie myślimy, jak wyrazić je w języku. Takie ukryte interpretacje są szybsze i przez to częściej używane w codziennych interakcjach, które wymagają natychmiastowego zrozumienia sytuacji i reagowania zgodnie z przyjętym wyjaśnieniem.
Niełatwą umiejętność „czytania” innych ludzi musimy nabyć, by móc uczyć się norm społecznych. Dzieci nie dostają od rodziców zbioru reguł opisujących akceptowane w danej kulturze zachowania. Uczą się tego wszystkiego inaczej – rodzice uśmiechają się i chwalą malca, kiedy chcą nagrodzić jego postępowanie i zwiększyć prawdopodobieństwo jego powtórzenia, lub ściągają brwi, grożą palcem i okazują dezaprobatę dla zachowań nieadekwatnych i nieakceptowalnych.
Takie uczenie, bez podania zasady łączącej zachowanie z jego konsekwencjami, nazywamy uczeniem ukrytym.
Z uwagi na fakt, że zdecydowana większość zasad, które musimy poznać, by sprawnie funkcjonować w środowisku społecznym, wymaga uczenia ukrytego, braki w tej umiejętności mogą powodować poważne problemy w interakcjach z innymi ludźmi. W sytuacjach społecznych takie uczenie wymaga oczywiście ukrytej teorii umysłu – dziecko musi rozpoznać intencje rodzica, aby poprawnie oszacować stopień (dez)aprobaty. Czy powinniśmy zatem dopatrywać się przyczyn problemów społecznych u osób z autyzmem w deficytach ukrytej teorii umysłu?
W innych eksperymentach opracowanych na badanie teorii umysłu uczestników prosi się o „czytanie” emocji ze zdjęć oczu, tworzenie historyjek na podstawie fotografii, obrazków lub abstrakcyjnych kształtów, poruszających się w sposób mogący przypominać zachowania ludzkie. W takich zadaniach dzieci i dorośli z autyzmem potrzebują więcej czasu na udzielenie odpowiedzi, jednak zwykle odpowiadają podobnie jak osoby zdrowe – przeciwnie niż w teście „Sally i Anny”. Jak to możliwe?
Rozwój metod naukowych, zwłaszcza okulografii, pomógł psychologom udzielić nowych odpowiedzi na to pytanie. Okulograf to urządzenie, które pozwala śledzić ruchy oczu badanych osób. Kierunek wzroku okazuje się dobrym predyktorem naszych oczekiwań i uwagi. Wyobraźmy sobie test z Sally i Anną, w którym zamiast słuchać odpowiedzi dzieci na pytania zadawane przez eksperymentatora, rejestrujemy, gdzie (na pudełko czy na koszyk) spojrzy dane dziecko, widząc Sally wracającą do pokoju i szukającą swojej piłki. Wyniki badań okulograficznych potwierdzają tezy grupy Barona-Cohena – dzieci z autyzmem patrzą na pudełko, wcale zatem nie przypisują Sally błędnych przekonań. Taki eksperyment nie wymaga świadomej refleksji nad pytaniem eksperymentatora ani językowego sformułowania odpowiedzi, a więc angażuje jedynie ukrytą teorię umysłu. Wobec tego to jej nieprawidłowy rozwój prawdopodobnie odpowiada u autystyków za problemy z „czytaniem” innych osób.
Autyzm w każdym z nas
Autyzm nie jest chorobą, ale spektrum zaburzeń rozwojowych. Oznacza to, że zachowania i cechy autystyczne znajdujemy także u osób „zdrowych”, czyli niespełniających kryteriów diagnostycznych. Również wśród osób z diagnozą spektrum autyzmu nasycenie cech, a co za tym idzie, zachowań autystycznych, jest bardzo zróżnicowane. Wielu dobrze funkcjonujących „pacjentów” radzi sobie z codziennymi sytuacjami społecznymi w sposób niezauważalny dla innych. Jak to możliwe? Badania psychologiczne rzucające światło na rozróżnienie aspektów teorii umysłu sugerują, że pomimo braków w teorii ukrytej, osoby z autyzmem wykorzystują strategie kompensacyjne, pozwalające osiągnąć dobre rezultaty na drodze rozumowania i racjonalnego interpretowania sytuacji międzyludzkich. Choć pytani zwykle odpowiadają, że nie mają wielu znajomych, to często wskazują na kilku bliskich przyjaciół, których zachowań powiązanych z danymi stanami emocjonalnymi po prostu się nauczyli. W takich przypadkach osoby z autyzmem bardzo dokładnie potrafią opisać, jakich ich przyjaciel używa gestów, mimiki i słów, kiedy jest na przykład przygnębiony, a jakich, gdy jest podekscytowany. Co ciekawe, ich relacje często wskazują na strategie wykorzystujące jawne i zindywidualizowane reguły: „Janek mało się dzisiaj uśmiecha, często patrzy w bok, obejmuje się rękoma i niewiele mówi. To znaczy, że jest smutny”. Z kolei osoby niedotknięte autyzmem często mają problemy z tworzeniem podobnych opisów, chociaż doskonale radzą sobie z rozpoznawaniem stanów emocjonalnych „na żywo”.
Nasze codzienne interakcje z ludźmi, zarówno z dobrze nam znanymi przyjaciółmi, jak i nowo poznanymi osobami, są niezmiernie skomplikowane i wymagają natychmiastowego przetwarzania ogromnej ilości informacji w złożonym kontekście i mało przewidywalnych warunkach. Normalnie rozwijające się dzieci wykształcają zdolności pozwalające radzić sobie z takimi sytuacjami i szybko stają się ekspertami w interakcjach społecznych. Jednak kiedy te umiejętności nie mogą być prawidłowo rozwinięte, tak jak w przypadku autyzmu, ograniczenia w sferze emocjonalnej mogą być rekompensowane przez tworzenie jawnych, racjonalnych reguł interpretacji środowiska społecznego.
Może warto się więc zastanowić, czy nazywanie różnych strategii radzenia sobie w takich sytuacjach „zaburzeniami” jest stosowne? ©
Magdalena Matyjek
Autorka jest kognitywistką, doktorantką w Berlin School of Mind and Brain.