Geniusz sportu
W geniuszu jest coś nieuchwytnego. Możemy klasyfikować zdolności, testować inteligencję, skanować mózgi, ale slalomy Leo Messiego wciąż będą w nas poruszać coś najbardziej pierwotnego.
Copernicus Festival w Krakowie!
Hasłem przewodnim drugiej edycji jest „Geniusz”.
- Dowiedz się więcej na stronie festiwalu copernicusfestival.com
- Przeczytaj więcej w katalogu festiwalowym
- Co, gdzie i kiedy na Festiwalu? Zobacz kalendarz wydarzeń
Głowa to podstawa
Sport jest, rzecz jasna, pojęciem równie wieloznacznym jak geniusz. Na ostatniej letniej olimpiadzie medale rozdano w 302 konkurencjach (na ostatniej zimowej – w 98), a to zaledwie ułamek tego, co uważa się za sport w tej czy innej części świata. Na pierwszy rzut oka esencją sportu wydaje się wysiłek fizyczny, ale raczej nie siła mięśni, a nawet nie sprawność ciała decyduje o statusie geniusza (frazy typu „genialny ciężarowiec”, „genialny biegacz” czy „genialny pływak” nieco drażnią ucho). Muhammad Ali ustępował siłą ciosu George’owi Foremanowi, ale posłał go na deski w zadziwiającej walce (znanej jako „Rumble in the Jungle”), po tym jak przez siedem rund właściwie wisiał na linach i przyjmował wściekłą kanonadę przeciwnika. Nawet w sporcie geniusz tkwi w głowie. Im więcej w danym sporcie taktyki, strategii czy po prostu myślenia, tym łatwiej mówić o genialności. Co ona jednak w tym kontekście właściwie oznacza i skąd się bierze?
W latach 20. XX w. radzieccy psychologowie przebadali ośmiu czołowych szachistów tamtych czasów (w tym byłego mistrza świata Emanuela Laskera i polskiego arcymistrza Ksawerego Tartakowera) i stwierdzili, że nie dysponują oni ani wybitną inteligencją, ani niezwykłą pamięcią. Późniejsze badania tylko potwierdzały ten wniosek, podobnie jak szachista wszech czasów, Garri Kasparow, który w swojej książce „Jak życie naśladuje szachy” skromnie przyznał, że pamięć ma dobrą, a umysł sprawny, ale daleko mu do genialności, oraz że w żadnej innej dziedzinie nie osiągnąłby porównywalnego sukcesu. W szachy jednak grał genialnie. Jak to możliwe?
Jeśli przyjrzymy się umysłom najlepszych szachistów bliżej, znajdziemy w nich kilka ciekawych właściwości. Jedną z nich będzie tzw. rozpoznawanie wzorców, czyli zdolność do trafnego kategoryzowania sytuacji. Zdolność tę posiadamy oczywiście wszyscy, ale tylko u nielicznych działa ona odpowiednio szybko i bezbłędnie. Co więcej, dotyczy tylko wybranych dziedzin. Szachista będzie (po latach intensywnego treningu) błyskawicznie oceniał sytuację na szachownicy, a jego wyćwiczony umysł automatycznie podpowie mu najlepsze posunięcie. Doświadczony radiolog jednym rzutem oka oceni zdjęcie rentgenowskie, dobry muzyk zagra wszystko, co usłyszy, Paweł Zagumny z zamkniętymi oczami idealnie wystawi atakującemu piłkę. Jeśli jednak pozamieniamy ich miejscami, będą bezradni. Zdolność rozpoznawania wzorców karmi się wiedzą i praktyką.
Jak zostać mistrzem świata
Praktyka i wiedza czynią eksperta – osobę znakomitą w pewnej dziedzinie. Psychologowie szacują ostrożnie, że aby stać się ekspertem, trzeba ciężko pracować przez 10 tysięcy godzin. Tyle też średnio pracują szachiści na tytuł mistrza. By zostać arcymistrzem, trzeba trenować co najmniej trzy razy dłużej. Arcymistrzów jest jednak wielu (w każdym razie ponad tysiąc), ale kto może zostać mistrzem świata?
Szachiści uważani za najwybitniejszych w historii albo zdobywali ten tytuł w bardzo młodym wieku (Kasparow i Magnus Carlsen mając skończone 22 lata, Michaił Tal i Anatolij Karpow – 23), albo w jeszcze młodszym wieku zadziwiali świat – 15-letni Bobby Fischer wygrał seniorskie mistrzostwa USA, wszedł do turnieju pretendentów i został arcymistrzem (rzecz bez precedensu w tamtych czasach). Ci, którzy wygrywali później i otwarcie przyznawali się do swojej ciężkiej pracy, jak choćby Michaił Botwinnik, mentor Kasparowa, nie cieszyli się porównywalnym uznaniem. Mało kto zdawał sobie sprawę, jak obsesyjnie ćwiczy fenomenalnie utalentowany Fischer. Dlaczego?
Nasze, a przynajmniej europejskie myślenie w tej kwestii dobrze obrazuje cytat z dzieła „Hereditary Genius” („Geniusz dziedziczny”) autorstwa sir Francisa Galtona: „Tracę cierpliwość, gdy słyszę twierdzenie, czasem wyrażane wprost, a czasem ukryte, zwłaszcza w bajkach dla grzecznych dzieci, że rodzimy się właściwie tacy sami, a jedynymi siłami decydującymi o różnicach między jednym a drugim młodzieńcem, czy jednym a drugim mężczyzną, są niezachwiana pilność i porządne starania. Najbezwzględniej, jak umiem, przeciwstawiam się roszczeniom co do naturalnej równości. Doświadczenia ze żłobków, szkół, uniwersytetów i karier zawodowych stanowią tu ciąg przeciwdowodów”.
Galton prowadził rozległe badania (między innymi porównując jedno- i dwujajowe, wychowane razem lub osobno, bliźnięta), by wreszcie dowieść, że „geniusz” jest w dużym stopniu możliwy do odziedziczenia. Warto tu wspomnieć, że Galton definiował geniusza jako osobę, jaką w danej profesji zdarza się spotkać raz na cztery tysiące osób. Sam Galton był zresztą człowiekiem nadzwyczajnym – w wieku dwóch lat nauczył się czytać, mając lat sześć czytał i cytował Szekspira, studiował medycynę i matematykę, opracował pierwszą mapę pogody, położył podwaliny daktyloskopii i eksperymentalnej psychologii oraz, niestety, eugeniki. Ukuł kluczowe pojęcia statystyczne (w tym pojęcie korelacji), a do tego prowadził ekspedycje w Afryce i udoskonalał techniki fotografii. Pochodził z rodziny pełnej zarówno przemysłowców i bankierów, jak też naukowców i pisarzy, a jego kuzynem był Karol Darwin.
Ustalenia Galtona znajdują dziś potwierdzenie w badaniach z dziedziny genetyki behawioralnej i psychologii różnic indywidualnych (za których ojca jest zresztą uważany). Rozdzielone we wczesnym dzieciństwie bliźnięta jednojajowe (identyczne genetycznie) są do siebie zazwyczaj jako osoby dorosłe bardziej podobne niż wychowane czy to osobno, czy razem bliźnięta dwujajowe, dzielące średnio 50% genów. Podobieństwa te dotyczą m.in. cech osobowości, zdolności i inteligencji. Nasza psychika zależy od genów. Pamiętajmy jednak, że bliźnięta (zarówno jedno-, jak i dwujajowe) wychowywane razem przypominają się nawzajem bardziej niż rozdzielone bliźnięta tego samego rodzaju. Środowisko nie jest bez znaczenia. Spór „natura czy wychowanie?” (sformułowanie to wymyślił oczywiście Galton) jest w związku z tym nieco jałowy.
Jeden na tysiąc
Wracając jednak do kwestii geniuszu – poglądy Galtona coraz silniej pobrzmiewają we współczesnej psychologii, tak naukowej, jak i popularnej. Geniusz to talent, wrodzone zdolności, inteligencja, a nie praca, nabyte umiejętności czy mądrość.
Paradoksalnie bardziej cenimy to, co darowane, niż to, co wyrwane mimo przeciwności. Skoro geniusz pochodzi z genów („Gen i już”, pisał Hugo Steinhaus), myślimy, to powinien ujawniać się szybko i spektakularnie. Wolfgang Amadeusz Mozart jako kilkulatek zadziwiał Europę, Johann von Neumann rewolucjonizował matematykę jako nastolatek (muzyka i matematyka to klasyczne domeny genialności). Sprawa nie jest jednak chyba aż tak prosta: czy to bez znaczenia, że ojciec Mozarta był nauczycielem muzyki?
„Spudłowałem w swojej karierze ponad 9 tysięcy rzutów. Przegrałem prawie 300 meczów. 26 razy zawiodłem, gdy powierzono mi akcję decydującą o wyniku meczu. Przegrywałem i znowu przegrywałem, i znowu. Dlatego odniosłem sukces” – głosi słynny slogan Michaela Jordana. Nim Kasparow wygrał swoją pierwszą partię w meczu o mistrzostwo świata, jego arcyrywal, Karpow, zdążył wygrać pięć. Wielki Ali przegrał przed przejściem na zawodowstwo pięć walk amatorskich (zawodowych przegrał tyle samo). Albert Einstein rozpoczął drogę po Nobla jako urzędnik patentowy.
Rzecz w tym, że trudno kwantyfikować wybitność danej zdolności. Większość ludzkich cech występuje w naturze zgodnie z tzw. rozkładem normalnym. Najczęściej spotykamy je w natężeniu średnim, rzadziej w małym lub dużym, jeszcze rzadziej w bardzo małym lub bardzo dużym itd. Miary IQ (ilorazu inteligencji) skonstruowano tak, by pozwalały odnieść wynik danej osoby do ogółu. IQ równe 100 jest przeciętne, IQ 145 (w skali Wechslera) oznacza osobę inteligentniejszą (cokolwiek to znaczy) od 99,9% populacji (swoją drogą, nie ma właściwie odpowiednich narzędzi do różnicowania ludzi, którzy osiągają ten poziom, więc doniesienia medialne o IQ w okolicach 200 lepiej traktować sceptycznie, bez względu na to, czy chodzi o Stephena Hawkinga, czy znaną polską piosenkarkę). Posługując się tą logiką, a chcąc uchwycić geniusz, jesteśmy raczej skazani na porażkę. Jedna na tysiąc osób ma bardzo imponujące IQ albo też jakieś fenomenalne zdolności, ale czy to wystarczy? A może genialna jest raczej jedna na cztery tysiące (jak chciał Galton), albo na sto tysięcy, albo na milion?
Po efektach ich poznacie
Powyższe pytanie prowadzi nas donikąd, bo geniusz to nie tylko talent. Prawdopodobnie znalazłoby się jeszcze kilka osób utalentowanych porównywalnie jak Michael Jordan, Garri Kasparow czy Lionel Messi (a może nawet, strach pomyśleć, bardziej). Geniusza rozpoznajemy jednak przede wszystkim po efektach. Nie widzimy wrodzonych, ale, przynajmniej chwilowo, ukrytych zdolności, tak jak nie widzimy harówki na treningach. Imponują nam ci, którym pewne rzeczy przychodzą szybko i łatwo, ale nie do końca wiemy, ile ich tak naprawdę kosztowały. Być może, choć szczerze w to wątpię, da się osiągnąć status geniusza, nie wkładając w to w ogóle wysiłku (nie powtarzajcie tego bohaterowi filmu „Whiplash”). Oczywiście łatwiej odnieść sukces, gdy jest się utalentowanym, ale, paradoksalnie, łatwo też go odnieść, jeśli się na to pracuje (temu z kolei mogą sprzyjać inne cechy osobowości).
Przeglądając raporty z badań nad wybitnymi zdolnościami, można zauważyć, że słowo „geniusz” właściwie się w nich nie pojawia. Psychologia jest nauką statystyczną, i nawet jeśli koncentruje się na zjawisku rzadkim, to wciąż dotyczącym (w skali globalnej) tysięcy osób. Geniusz może podzielić los pojęć takich jak dusza, wola, sumienie, które zostały uznane za empirycznie nieuchwytne i zastąpione pokrewnymi, bardziej technicznymi terminami.
W geniuszu faktycznie jest coś nieuchwytnego. Możemy klasyfikować zdolności, testować inteligencję, skanować mózgi, ale kiwki Leo Messiego wciąż będą w nas poruszać coś najbardziej pierwotnego. Genialność może wynikać z interakcji geniusza z zachwyconymi widzami, być wspólną właściwością umysłu natchnionego i tych, które go podziwiają, wrażeniem swobody, zdolnością zapadania w pamięć. ©
BARTŁOMIEJ KUCHARZYK (ur. 1984) jest psychologiem, prawnikiem i tłumaczem (m.in. „Nowej historii ewolucji człowieka” autorstwa Robina Dunbara), członkiem Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych i głównym koordynatorem Copernicus Festival.