Dlaczego sawanna podoba się wszystkim
Stara łacińska sentencja głosi, że o gustach się nie dyskutuje. Zasada ta obowiązywała przez lata na łonie humanistyki. W XX wieku do dyskusji wkroczyli jednak biolodzy.
Wyobraźmy sobie, że uczestniczymy w eksperymencie. Badacze pokazują nam zdjęcia pięciu różnych środowisk naturalnych (biomów), w których moglibyśmy żyć lub które moglibyśmy odwiedzić. Mamy do wyboru sawannę, pustynię, las iglasty, las liściasty, a także las tropikalny. Które z tych środowisk wybierzemy? Okazuje się, że odpowiedź zależy od tego… ile mamy lat. Biorący udział w oryginalnym eksperymencie zaplanowanym przez dwóch naukowców, Johna Ballinga i Johna Falka, ośmiolatkowie ocenili sawannę najwyżej ze względu na oba zastosowane kryteria (wizyta i zamieszkanie), osoby powyżej piętnastego roku życia wybierały zaś równie często sawannę, las iglasty oraz las liściasty, unikając sawanny i tropikalnego lasu deszczowego. Ponieważ żadna z badanych osób nie była nigdy na sawannie, naukowcy zaczęli zastanawiać się, jak można wytłumaczyć powszechne upodobanie najmłodszych badanych dotyczące krajobrazu sawanny, a także powszechną niechęć wobec lasów tropikalnych i pustyń. Sprawa stawała się bardziej intrygująca, ponieważ podobne preferencje wyrażali zarówno mieszkańcy pustynnej Arizony, jak i innych rejonów USA. W ten sposób powstała tzw. hipoteza sawanny, mówiąca, że niektóre ludzkie preferencje estetyczne to nic innego jak mechanizmy, które pozwalały naszym przodkom przetrwać na afrykańskich równinach w okresie plejstocenu.
Drzewo idealne
Jeżeli teza o istnieniu uniwersalnych preferencji estetycznych miała być prawdziwa, ludzie powinni faworyzować roślinność, która występuje na bardziej wilgotnych sawannach obfitujących w źródła wody i jedzenia. Postanowili to sprawdzić ornitolog i ekolog Gordon Orians oraz psycholożka środowiskowa Judith Heerwagen. Badali oni różne formy, które przybierają drzewa z gatunku Acacia tortilis, występujące naturalnie w Afryce i Azji Zachodniej. Nawet jeżeli nigdy nie spotkaliśmy się z tą nazwą, na pewno widzieliśmy samo drzewo lub jego rysunek, ponieważ jest to gatunek występujący we wszystkich folderach turystycznych promujących afrykańskie safari, a także w licznych bajkach dla dzieci. Badani oceniali czarno-białe zdjęcia tych drzew wykonane w Kenii. Eksperymenty Oriansa i Heerwagen wykazały, że zarówno Amerykanie z Seattle, jak i inni uczestnicy badania międzykulturowego (Argentyna, Australia, USA) preferowali bardzo zbliżony kształt drzewa. Podobnie jak w przypadku eksperymentu Ballinga i Falka, miejsce zamieszkania nie miało większego znaczenia. „Drzewo idealne” charakteryzowało się umiarkowanie gęstą koroną i rozwidlonym blisko podłoża pniem, przypominając gigantyczny parasol. Wyglądające w ten sposób drzewa wykorzystano w licznych tekstach kultury, od sienkiewiczowskiego W pustyni i w puszczy, aż po disnejowskiego Króla Lwa. Badacze zainteresowani estetyką środowiskową powiedzieliby, że to nie przypadek, a artyści stojący za tymi utworami niejako rozwiązali ewolucyjną zagadkę.
Najgorsze więzienie
Kolejnym bohaterem estetyki ewolucyjnej jest Jay Appleton, który w przeciwieństwie do Gordona Oriansa oraz Johna Ballinga i Johna Falka nie miał nic wspólnego z naukami biologicznymi, a jednak przyczynił się do ich rozwoju. Do napisania przełomowej książki – Doświadczenie krajobrazu – posiadającego wykształcenie geograficzne Appletona zainspirowała sztuka. Zauważył bowiem, że dzieła sztuki przedstawiające krajobrazy zawierają dwa wspólne elementy. Jednym z nich jest dobry widok umożliwiający obserwatorowi śledzenie tego, co dzieje się w okolicy, a drugi to możliwość znalezienia schronienia, które było niezbędne naszym przodkom do przetrwania na sawannie. O istotności widoku i schronienia był głęboko przekonany Jeremy Bentham, filozof z przełomu XVIII i XIX wieku, w którego interesie również, choć z zupełnie innych pobudek, leżało poznanie ludzkich preferencji w tym zakresie. Planował on bowiem więzienie idealne, czyli takie, które – zgodnie z duchem epoki – miało wywoływać u więźniów strach. Nie zaskakuje nas więc, że w panoptycznym planie więziennym odwrócił to, o czym sto lat później pisał Appleton: osadzeni mogli być obserwowani, nie wiedząc, czy strażnik siedzi w wieżyczce umieszczonej na środków okrągłego budynku więzienia. Trudno wyobrazić sobie mniej komfortową sytuację.
Jeżeli opisane wcześniej preferencje w zakresie faworyzowania jednego rodzaju biomów kosztem innego miałyby rzeczywiście mieć coś wspólnego z naszym ewolucyjnym dziedzictwem, musiałyby istnieć przyczyny, dla których natura faworyzowałaby te określone biomy. Mówiąc językiem współczesnej biologii, naukowcy poszukiwali adaptacyjnej funkcji, którą mogłyby spełniać preferencje krajobrazowe. Adaptacje zmieniają się powoli, dlatego pozostałości rozwoju mózgu naszych przodków na afrykańskich sawannach widać do dziś. Niektórzy tłumaczą w ten sposób ludzką skłonność do żywienia się tłustymi burgerami: choć na sawannie ich oczywiście nie było, istniało zapotrzebowanie na pokarmy wysokokaloryczne. Dziś, gdy kalorii mamy w nadmiarze, nasze mózgi reagują jednak w sposób wyuczony dawno temu – z tego względu trudno oprzeć się niezdrowej pokusie. Żeby zrozumieć adaptację, która stoi za preferencjami krajobrazowymi, musimy wrócić na sawannę i zastanowić się, dlaczego dla naszych przodków ważna była właściwa ocena krajobrazu. W swoim przełomowym artykule z 1992 roku Gordon Orians i Judith Heerwagen proponują wyobrazić sobie wycieczkę pod namiot, która miałaby „potrwać całe życie”. W ten sposób możemy się wczuć w decyzje, które podejmowali nasi przodkowie na sawannie. W trakcie hipotetycznej wycieczki, szukając dogodnego miejsca do osiedlenia się, prawdopodobnie poszukiwalibyśmy otoczenia, które musiałoby być przede wszystkim bezpieczne i zapewniałoby dogodny widok (poszukiwalibyśmy więc Appletonowskiego widoku i schronienia). Ponadto w pobliżu musiałyby znajdować się źródła wody, a także pożywienia. Te najłatwiej było znaleźć w lesie – opcja dla kobiet-zbieraczek – bądź upolować któregoś z dużych ssaków – opcja dla mężczyzn-łowców. Wyznaczone role płciowe, zdaniem badawczy takich jak Steven Kuhn, pozwoliły naszym przodkom pozyskiwać więcej źródeł pożywienia, co nie znaczy jednak, że kobiety były podporządkowane mężczyznom – przeciwnie, wiele społeczności łowiecko-zbierackie było prawdopodobnie bardziej egalitarnych niż niejedne społeczeństwa współczesne. W przeciwieństwie do ludzi współczesnych nasi przodkowie nie kręciliby również nosem na dietę wyłącznie mięsną, ani nie narzekaliby, że serwujemy im tłuste potrawy, ponieważ w obliczu stałego niedoboru kalorii ani myśleli o przejściu na weganizm lub zbilansowaną dietę.
Biofilia i biofobia
W 1975 roku Edward O. Wilson, amerykański biolog i zoolog, podejmuje się niemożliwego: w swojej książce zatytułowanej Socjobiologia. Nowa synteza próbuje połączyć nauki społeczne i biologiczne, korzystając z dorobku tych drugich, aby wyjaśnić problemy pierwszych. Choć Wilson zdobędzie później wiele prestiżowych wyróżnień, w tym nagrody Crafoorda, Lowella Thomasa, a także Pulitzera (dwukrotnie), jego koncepcja spotka się z zaciekłą krytyką socjologów i psychologów, a książka będzie otoczona raczej złą sławą jako mało zniuansowana próba zredukowania rozważań nad społeczeństwem do dziedziny biologii.
W latach osiemdziesiątych Wilson nie ma oczywiście dostępu do badań nad estetyką środowiskową, które zostaną przeprowadzone dekadę później. Gdy już się z nimi zapozna, spopularyzuje dwa bardzo wpływowe pojęcia: biofobię i biofilię. Pierwsze z nich, zgodnie z greckich źródłosłowem, oznacza dosłownie „umiłowanie życia”. W rozumieniu Wilsona biofilia dotyczy ludzkiej skłonności do czerpania przyjemności z obcowania z naturą: roślinami, zwierzętami, krajobrazami. Z tego względu książki dla dzieci pełne są kotków i piesków, a reklamy zawsze dzieją się w ciągu dnia, przy pięknej słonecznej pogodzie (czyli w warunkach, w których przetrwanie jest łatwiejsze), przedstawiając ludzi, na których twarzach widać wyłącznie pozytywne emocje (czyli takich, którzy nie zagrażali naszym przodkom). Biofobia decyduje zaś o tym, czego nie lubimy. Zdaniem Wilsona, a także badaczy, którzy prowadzą badania w tym duchu, arachnofobia stanowi rodzaj adaptacji: nasi przodkowie musieli unikać roznoszących choroby pająków, bo inaczej nie przeżyliby (i w ogóle nie zostaliby naszymi przodkami). Podobnie jest z unikaniem zamkniętych przestrzeni (z których trudno uciec w razie niebezpieczeństwa), drapieżnych zwierząt czy węży (które zagrażały naszym przodkom).
Ze względu na rozwijające się badania nad ludzkimi adaptacjami związanymi z biofobią i biofilią zaczynamy rozumieć, że przynoszenie kwiatów do szpitala to więcej niż rytuał społeczny, na co uwagę zwrócili jako pierwsi Donald Watson i Alice Burlingame.
Bez odwołania się do ewolucji trudno podać także racjonalne uzasadnienie tego, że wzór projektowania galerii handlowych jest podobny w różnych krajach świata, ich centralnymi miejscami są fontanny i palmiarnie, a w niektórych pojawia się nawet minizoo, którym szczyci się jedno z centrów handlowych w armeńskim Erewaniu. Wreszcie, bez estetyki ewolucyjnej trudno nam zrozumieć, dlaczego symetria ciała (która, statystycznie rzecz biorąc,stanowi gwarancję braku defektów genetycznych) i czysta, nienosząca śladów choroby, skóra są cechami pożądanymi we wszystkich kulturach.
Co zmienia estetyka ewolucyjna
Gdyby Balling i Falk nie zapytali trzydzieści pięć lat temu swoich badanych o to, który z przedstawionych biomów jest dla nich najbardziej atrakcyjny, prawdopodobnie dalej tkwilibyśmy w czysto spekulatywnych rozważaniach na temat estetyki, a inspirowane biologią i naukami kognitywnymi podejścia nie mogłyby się dziś tak dynamicznie rozwijać. Estetykom ewolucyjnym zawdzięczamy wiedzę, że piękno to nie tyle układ specyficznych proporcji, jak chcieli starożytni Grecy, lecz efekt interakcji pomiędzy pewnymi cechami przedmiotów a ludzkim systemem nerwowym, który powstał po to, by chronić nas przed niebezpieczeństwami, zapewniać sukces reprodukcyjny itd. Estetyka ewolucyjna, choć nie może i nie chce wyjaśniać wszystkich fenomenów związanych z tym, co nam się podoba, rzuca nowe światło na wielowiekową tradycję estetyki. Nowe badania z zakresu neuroestetyki i inspirowanej biologią psychologii ewolucyjnej w bardzo szybkim tempie pozwalają nam odkryć, że za subiektywnymi, jak się długo wydawało, sądami smaku kryją się także biologiczne adaptacje.
Kamil Łuczaj