Czy jestem urodzonym mordercą?
Być może w przyszłości do więzień trafiać będą ludzie, którzy jeszcze niczego złego nie zrobili, ale z pewnością popełniliby przestępstwa, gdyby pozwalano im przebywać na wolności.
ilm Olivera Stone’a Natural Born Killers opowiada historię dwójki młodych ludzi, którzy – choć poznali się przypadkowo – szybko zostali kochankami i jednocześnie parą seryjnych morderców. Główni bohaterowie – Mickey Knox i jego żona Mallory – oddają światu to, co od niego otrzymali, czyli dużą dawkę bezsensownej i przypadkowej przemocy. Tak Mickey, jak i Mallory, nie mieli bowiem w życiu łatwo. Oboje wychowywali się w nasyconych agresją rodzinach, oboje byli także wykorzystywani seksualnie przez ojców. Ich agresja jest wyładowywana na przypadkowo spotkanych osobach, bez znaczenia czy ofiarami padają stróże prawa, rolnicy czy prawnicy. Knoxowie zabijają dla przyjemności.
Rzut oka na motywacje głównych bohaterów filmu Stone’a pozwala na postawienie ciekawych i jednocześnie niepokojących pytań. Dlaczego Knoxowie postanowili zabijać spotkane osoby, które nie stanowiły przecież żadnego zagrożenia? Czy człowiek może zabijać dla przyjemności? Czy społeczeństwo może – w wyjątkowych okolicznościach – wyhodować sobie seryjnych morderców? Jaki związek łączy trudne dzieciństwo z późniejszą karierą kryminalną? Jak należy bronić się przed „urodzonymi mordercami”?
Opuścimy na chwilę teren popkultury i sprawdźmy, czy przed sądami próbowano już podnosić argument z „urodzonych morderców” – czyli czy przekonywano, że, z powodu mutacji genetycznych i trudnych warunków życia, oskarżony musiał zabić. Nie trzeba daleko szukać – niedawno w procesie karnym we Włoszech wykorzystano dowody neuronaukowe i genetyczne, mające sugerować, że w pewnym sensie mamy do czynienia z „urodzonym mordercą”. Stefania Albertani, 28-letnia Włoszka, została uznana za winną zamordowania swojej siostry oraz porwania swoich rodziców w celu ich zabicia. Początkowo zdecydowano się zapoznać z opiniami biegłych psychiatrów. Obrońcy Albertani postanowili sięgnąć także po badania neuronaukowe i genetyczne. Badania mózgu kobiety wskazały odchylenia anatomiczne w stosunku do grupy kontrolnej, składającej się z dziesięciu kobiet. Przeprowadzone testy genetyczne wykazały niską aktywność genu MAOA odpowiedzialnego za – mówiąc w dużym skrócie – zachowania agresywne i kompulsywne. W szczególności skłonność do takich zachowań mają osoby, które dorastały w „trudnym środowisku” a także te, które były wcześniej prowokowane. Gen MAOA zyskał już sobie w literaturze przedmiotu przydomek „warrior gene”. Nieprawidłowe funkcjonowanie genu wojownika w połączeniu z wychowywaniem się w warunkach przemocy domowej ma odpowiadać za skłonność do agresji i brak kontroli na własnym zachowaniem. Na podstawie badań genetycznych i neuronaukowych stwierdzono, że Albertani nie była w pełni poczytalna w trakcie popełniania czynów, za które została skazana. Kierując się treścią opinii biegłych, sędzia zmniejszyła wymiar kary z dożywocia do dwudziestu lat pozbawienia wolności. Sąd w wyroku uznał ją za „częściowo chorą psychicznie”.
Być może więc „urodzeni mordercy” rzeczywiście istnieją? Może nie są oni agresorami, ale wręcz przeciwnie – ofiarami – swoich mutacji genetycznych? Może także Knoxowie musieli zabijać, ponieważ w takie skłonności wyposażyła ich natura, a na dodatek społeczeństwo źle się z nimi obchodziło w dzieciństwie? Wydaje się, że twierdząca odpowiedź na tak postawione pytanie byłaby przedwczesna. Badania nad wpływem genu wojownika (MAOA) na zachowania agresywne nie spotkały się z jednomyślnym przyjęciem przez środowisko naukowe. Zarzuca się tej tezie zwłaszcza uproszczenie relacji łączących geny, środowisko i jednostkę. Nie jesteśmy jedynie efektem końcowym swoich genów, tak jak i środowisko, w którym żyjemy, nie kształtuje nas całkowicie. Dowodzą tego badania nad organizmem modelowym w genetyce, czyli nad C. elegans – jednomilimetrowej długości nicieniem. Związki pomiędzy jego zachowaniami, genami, komórkami nerwowymi i środowiskiem są niezwykle złożone. I choć kino i część środowiska prawnego uznały tezę o istnieniu „urodzonych morderców” za udowodnioną, genetycy behawioralni pozostają mocno sceptyczni.
Nie należy dziwić się jednak prawnikom. Wiązanie dużych nadziei z genetyką behawioralną jest w pełni zrozumiałe. Jeśli duża liczba przestępstw popełniana jest przez stosunkowo małą liczbę jednostek, a jednostki te można zidentyfikować na bardzo wczesnym etapie ich karier przestępczych, albo nawet przed ich rozpoczęciem, to powstrzymanie ich od dokonania czynu zabronionego pozwoli na znaczną redukcje poziomu przestępczości. Jeśli skłonność do zachowań antyspołecznych i przemocy jest rezultatem genetycznych (lub biologicznych) predyspozycji, to tak znacząca redukcja przestępczości jest możliwa.
Nawiązując do możliwości zidentyfikowania przestępców zanim popełnią oni zbrodnie, powróćmy do świata popkultury. W opowiadaniu Raport Mniejszości amerykański pisarz Philip K. Dick zarysował wizję społeczeństwa, w którym jest możliwe wykrycie przestępstw (i przestępców) zanim zostaną one popełnione. Być może w przyszłości, podobnie jak w opowiadaniu Dicka, więzienia będą pełne ludzi, którzy popełniliby przestępstwa, gdyby pozwolono im przebywać na wolności. Dzięki badaniom genetycznym będziemy w stanie zidentyfikować mutacje genetyczne („gen przemocy”, „gen wojownika”, „gen zabijania”) i zaczniemy wykorzystywać tę wiedzę nie po to, by zmniejszać wymiar kary oskarżonych – tak jak to ma miejsce dzisiaj – ale by wysyłać ich do ośrodków zamkniętych na przymusowe terapie farmakologiczne. Problem w tym, że wszystko odbywać się będzie kosztem jedynie potencjalnie winnych ludzi, więc lepiej być całkowicie pewnym swojej odpowiedzi, gdy ktoś pyta – „przepraszam, a czy ja jestem urodzonym mordercą?”.
Radosław Zyzik