Język w polityce, czyli jak zdobyć dusze wyborców
Nie trzeba zmieniać faktów, wystarczy zmienić język, którym mówimy o faktach. Stosowanie pojęć takich jak „leming” czy „moher”, wywołujących całe ciągi skojarzeń, jest skutecznym narzędziem w rękach polityków. Narzędziem, którym politycy kształtują nasze umysły. I to poniżej progu świadomości.
W politycznym dyskursie zawrotną karierę zrobiły pojęcia „leminga” i „mohera”. Lemingiem ma być „klasyczny wyborca PO” – człowiek, który bezrefleksyjnie powtarza opinie głównego nurtu mediów, nie analizuje informacji płynących do niego ze świata polityki, wartości patriotyczne kojarzą mu się z przysłowiowym „ciemnogrodem”, nad który przedkłada „pseudowartości” europejskie, nie rozumie i nie chce zrozumieć idei dobra wspólnego, jest za to bardzo skoncentrowany na zapewnieniu sobie odpowiedniego statusu materialnego. Przeciwieństwem „lemingów” są „mohery” – osoby nietolerancyjne, odrzucające wartości europejskie, ksenofobiczne, o poglądach nacjonalistycznych, uznające jeden słuszny system wartości, bardzo często starsze (ale niekoniecznie), słuchające jednego typu rozgłośni radiowych i czytające jeden typ gazet i tygodników. Wypisz, wymaluj – zwolennicy PiSu.
Dlaczego w języku debaty publicznej funkcjonują takie pojęcia? Są bardzo przydatne dla wszystkich, którym zależy na polaryzowaniu stron dyskursu. Wystarczy, by ktoś opowiedział się np. za postulatem bardziej aktywnej polityki historycznej, by bardzo szybko uznać go za mohera i uruchomić szereg skojarzeń (nacjonalista, ksenofob, ciemnogród). Z drugiej strony zaszufladkowanie jako leminga tylko dlatego, że popiera się konkretną partię, również może uruchamiać szereg innych skojarzeń (euro-naiwniak, egoista, nie-patriota czy wręcz głupek). Nie ma tu większego znaczenia, dlaczego dana osoba popiera politykę historyczną lub koalicje rządzącą i jakie rzeczywiście ma poglądy polityczne. Ten szczególny i bardzo wpływowy typ pojęć w dyskursie politycznym może być uznany za ramy.
Ramowanie, czyli rozumienie zjawisk
Czym są ramy i jak zostały odkryte? Wszystko zaczęło się od klasycznej już książki Metafory w naszym życiu, której autorzy, George Lakoff i Mark Johnsom, zaprezentowali nową i rewolucyjną teorię metafor (Zob. M. Hohol, Myślenie metaforami, czyli dlaczego „głowa do góry”). Pokazali oni, w jaki sposób język może funkcjonować nie tylko jako narządzie opisu, ale także jako narzędzie rozumienia świata. Kolejną książkę – Nie myśl o słoniu! Jak język kształtuje politykę – Lakoff poświęcił wyjaśnieniu, jaki w jaki sposób język wiąże się z polityką.
Polityk w swoich licznych wystąpieniach nie tylko opisuje świat, ale także narzuca swoim wyborcom konkretne rozumienie zjawisk. Kluczowym pojęciem dla języka polityki jest rama. Rama to struktura umysłowa, która wpływa na nasze rozumienie świata. Nie jest niczym materialnym, nie można jej zobaczyć ani usłyszeć, a jednak odgrywa kluczową rolę. Gdybyśmy mieli spróbować zlokalizować ramę, to wzorem Lakoffa i innych naukowców najlepiej byłoby ją zaliczyć do poznawczej nieświadomości. Jest to – posługując się językiem z zakresu nauk komputerowych – nasze oprogramowanie, element systemu operacyjnego działającego w tle, i nie mamy dostępu do jego wewnętrznych procesów, to efekty jego działania są widoczne gołym okiem. Pojęcia, którymi się posługujemy, fakty, do których się odnosimy, wszystko to jest – zdaniem Lakoffa – interpretowane i rozumiane dzięki obecności ramy lub zespołu ram. Nawet to, co uznajemy za zdrowo rozsądkowe, jest nim dlatego, że takie rozumienie zjawisk narzuca nam rama. Dobrze dobrana rama (leming/moher) pozwala na przyjęcie języka, który w największym stopniu odpowiada światopoglądowi (konserwatysta/liberał).
Podstawowym zadaniem polityka nie jest więc pytanie o fakty, ale narzucenie odpowiedniej ramy, w której o faktach się mówi. Skoro to język – a nie fakty – ma większy wpływ na nasze rozumienia świata, to zamiast zmieniać fakty, wystarczy zmienić język, którym o tych faktach mówimy. Oczywiście, rama musi współgrać z naszymi poglądami, chociaż Lakoff utrzymuje, że odpowiednio często powtarzana rama może zagościć w języku polityki na stałe. I to przeramowanie to nic innego jak zmiana społeczna. Zmiana społeczna następuje wtedy, kiedy ludzie inaczej zaczynają myśleć o otaczającym ich świecie, kiedy inne rzeczy wydają się im zdroworozsądkowe. To wszystko ma miejsce wtedy, powiada Lakoff, gdy na scenie pojawia się nowa rama.
Rama czy manipulacja?
Nie wszystkim uczonym koncepcja Lakoffa przypadła do gustu. Steven Pinker, znany amerykański psycholog i profesor Uniwersytetu Harvarda, w publicznej korespondencji z Lakoffem przedstawił szereg zarzutów dotyczących teorii ramy i jej znaczenia w polityce. Pinker zauważa, że trudno oddzielić naukowy wymiar teorii ramowania od propagandy – uprawianej przez Lakoffa – na rzecz amerykańskich Demokratów. Lakoff w sposób bardzo sugestywny argumentuje na rzecz głosowania na Demokratów, co musi budzić podejrzenia co do szczerości intencji i jego teorii. Dzieli on – nieprawdziwie zresztą – świat według prostego schematu: na anioły i demony, dobro i zło, demokratów i konserwatystów (nasuwa się tutaj analogia z polską scena polityczną). Pinker twierdzi, że nie chodzi tutaj o teorię naukową, ale o zwykłą propagandę.
Kolejną podejrzaną konsekwencją teorii ramy jest sprowadzenie polityki do walki pomiędzy metaforami. Wygrywa ten, którego sposób ramowania, a więc dobór i kontekst słów zostaje przyjęty w debacie publicznej. Dobrym przykładem takiego zjawiska miał być okres po zamachach na World Trade Center i Pentagon, gdy liberalne obyczajowo i kulturowo Stany Zjednoczone zwróciły się ku republikańskim rządom. Zdaniem Lakoffa było to wynikiem odwoływania się przez George’a Busha i jego sztab do koncepcji wolności w patriarchalnym modelu rodziny. Ameryka to rodzina, która potrzebuje surowego, aczkolwiek zapewniającego jej bezpieczeństwo ojca. Brak jednak dowodów, by to rzeczywiście dobra metafora była główną przyczyną zmiany poglądów w społeczeństwie, a nie poczucie realnego zagrożenia po 11/09.
Pinker wytyka Lakoffowi, że jest ogarnięty wiarą w moc eufemizmu. Wiara w to, co i jak się mówi, jest dla niego rzeczą niezwykle istotną. Mniejsze znaczenia ma, czy za słowami przemawiają fakty. Polityka nie dotyczy już faktów, a jest grą słów. Gdzieś po drodze rozmywa się też jasny obraz tego, co jest ramowaniem, a co zwykłą manipulacją służącą do osiągnięcia obranego celu. Rywalizacja między poglądami politycznymi staje się bardzo podobna do konkursów piękności, z tym jednak zastrzeżeniem, że dowodem urody nie są w tym przypadku zgrabne nogi, czy piękne oczy, ale dobrze skonstruowana i chwytliwa rama.