Mądrzy inaczej
Wiązano z nią wielkie nadzieje, miała ułatwiać karierę i gwarantować szczęśliwe życie. Inteligencja emocjonalna: na czym polega i w czym naprawdę pomaga?
Jedenaście lat po skromnej uroczystości ślubnej Albert Einstein przedstawił żonie warunki, pod którymi zgadzał się na kontynuowanie związku. „Nie będziesz oczekiwać ode mnie żadnej intymności, przestaniesz do mnie mówić, kiedy tego zażądam, i bez sprzeciwu opuścisz mój pokój natychmiast, kiedy o to poproszę” – napisał. Jego małżeństwo z Milevą Marić od dłuższego czasu chyliło się ku upadkowi, do czego doprowadził, koncentrując się niemal wyłącznie na pracy naukowej, angażując się w relacje pozamałżeńskie i szczędząc najbliższym czasu i uwagi. Choć źródeł tej postawy można by się dopatrywać w braku miłości do Milevy (jak twierdził fizyk, ożenił się z tą brzydką, kulawą dziewczyną wyłącznie z litości), także w jego drugim małżeństwie pojawiły się zdrady, przemoc psychiczna i upokorzenia. Jak człowiek o tak niezwykłej inteligencji mógł postępować w relacjach z najbliższymi osobami tak okrutnie i głupio? Czy błyskotliwy umysł, znajdujący odpowiedzi na największe zagadki nauki, nie pojmował zależności łączących ludzkie emocje, motywacje i zachowania?
Ludzie od dawna zauważali, że wysoka inteligencja ogólna nie zawsze idzie w parze z umiejętnością poruszania się w świecie emocji i relacji międzyludzkich. Większość z nas zna osoby, które z łatwością operują abstrakcyjnymi pojęciami, ale wydają się bezradne, gdy przychodzi im zrozumieć lub przewidzieć zachowania i intencje innych ludzi. Owocem takich obserwacji było stworzenie pojęcia inteligencji emocjonalnej (IE), któremu rozgłos nadał Daniel Goleman, amerykański psycholog i popularyzator nauki. W bestsellerze zatytułowanym po prostu „Inteligencja emocjonalna” Goleman błyskotliwie przekonywał, że zestaw opisywanych przez niego cech i zdolności odgrywa w życiu ludzi znacznie większą rolę niż inteligencja ogólna i osobowość.
Zbyt wielkie nadzieje
Goleman i jego naśladowcy twierdzili, że IE w 90 proc. odpowiada za sukcesy zawodowe. Zakładano, że dzięki niej ludzie lepiej radzą sobie z wymaganiami i presją środowiska, co ułatwia im współpracę z innymi lub bycie liderem. Niektórzy pisali, że w świecie korporacji iloraz inteligencji (IQ) ułatwia zdobycie pracy, ale to inteligencja emocjonalna decyduje o awansie; padały nawet twierdzenia, że tak jak siłą napędową biznesu w XX w. była inteligencja ogólna, tak w nowym stuleciu stanie się nią inteligencja emocjonalna. Sądzono, że osoby inteligentne emocjonalnie potrafią lepiej rozwiązywać problemy natury społecznej i łagodzić konflikty oraz lepiej radzą sobie w różnych sytuacjach życiowych, a to wszystko sprawia, że są szczęśliwsze i zdrowsze psychicznie. Jednak nie wszystkie z tych śmiałych tez znalazły potwierdzenie w badaniach empirycznych.
Oczekiwania żywione wobec IE nie zostały spełnione z wielu powodów, a jednym z nich jest brak powszechnie akceptowanej definicji tego pojęcia. Uczeni zajmujący się IE dzielą się bowiem na dwa obozy. Pierwszy z nich, reprezentowany przez twórców konstruktu, Petera Saloveya i Johna Mayera, postrzega inteligencję emocjonalną wąsko, jako zbiór określonych zdolności poznawczych, obejmujących m.in. zdolność dostrzegania i identyfikowania sygnałów emocjonalnych, rozumienia doświadczeń związanych ze sferą afektywną i wykorzystywania wiedzy na temat uczuć w podejmowaniu decyzji, a także umiejętność regulowania emocji.
Do drugiego obozu (reprezentowanego m.in. przez Golemana) należą zwolennicy szerokiego definiowania IE, polegającego na włączaniu w jej zakres nie tylko zdolności, ale także kompetencji, cech i postaw. Tak rozumiana IE zawiera w sobie empatię, niską impulsywność, samoświadomość, umiejętność samoregulacji, niezależność, odpowiedzialność społeczną, asertywność i umiejętności społeczne.
Szerokie pojmowanie IE prowokuje krytyczne opinie uczonych oczekujących od teorii naukowych precyzji i konsekwencji opisu. Nagromadzenie pod jedną nazwą cech, umiejętności, tendencji i motywacji prowadzi do tego, że koncepcje tego typu nazywane są w literaturze naukowej „modelami mieszanymi”, a mniej oficjalnie – „zlewem kuchennym”, do którego wrzuca się różnego rodzaju resztki.
Pytać czy sprawdzać?
Choć dyskusje nad modelami teoretycznymi wydają się kluczowe, w istocie przedstawiciele dwóch opisanych powyżej podejść najbardziej różnią się między sobą przekonaniami dotyczącymi pomiaru IE. Problem z grubsza polega na rozstrzygnięciu kwestii: pytać czy sprawdzać? Naukowcy preferujący „pytanie”, a więc odwoływanie się do samooceny osób badanych, uważają, że inteligencja emocjonalna, podobnie jak cechy, odnosi się do zachowań typowych, przeciętnych i codziennych. Nie zgadzają się z tym badacze opisujący IE jako zdolność sprawnego przetwarzania informacji i rozwiązywania problemów. W ich opinii IE, podobnie jak IQ, jest potencjałem, z którego jednostka korzysta przede wszystkim w sytuacjach nowych, trudnych i nieschematycznych. Należy ją zatem badać testami weryfikującymi rzeczywiste umiejętności rozpoznawania i rozumienia emocji.
Chociaż obie metody pomiaru mają zalety i wady, słabości kwestionariuszy samoopisowych podają w wątpliwość sens ich stosowania. Z jednej strony samoopisy są podatne na zniekształcenia wynikające z silnej motywacji do przedstawienia się w dobrym świetle, z drugiej zaś – mogą być obarczone nierzetelnością szczerze ujawnionej, lecz nietrafnej samooceny. Świetnie ilustruje to tzw. efekt Krugera-Dunninga pokazujący, że bez względu na to, jak uczciwie ludzie chcą opisać siebie, czasem nie są w stanie rozpoznać swoich deficytów, bo nie posiadają wystarczającej wiedzy, aby je rzetelnie ocenić. W efekcie osoby, których zdolności plasują się znacznie poniżej średniej w danej dziedzinie, często je przeszacowują: mało zabawni uczestnicy spotkań towarzyskich są przekonani o porażającej sile swego dowcipu, osoby ujawniające braki w zakresie myślenia logicznego sądzą, że posiadają tę zdolność w stopniu wysokim, a studenci o najniższych kompetencjach językowych przeceniają swoją znajomość gramatyki. Ten sam mechanizm ujawnia się w trakcie szacowania własnej IE. 80 proc. studentów zapytanych tuż przed rozwiązywaniem testu inteligencji emocjonalnej o to, jakiego wyniku się spodziewa, uważa, że poradzi sobie w owym teście lepiej niż przeciętny student. Oczywiście większość z nich się myli, a w największym błędzie są ci, których IE jest najniższa, bo jak się okazuje, ludzie najmniej inteligentni emocjonalnie oceniają swoje zdolności prawie tak wysoko jak ci, którzy osiągają w teście najlepsze wyniki.
Pomaga, a nawet przeszkadza
Choć wiele założeń dotyczących wpływu IE na życie prywatne i zawodowe zdawało się opierać na logicznych argumentach, badania empiryczne pokazały, że entuzjazm dotyczący siły tych relacji był znacznie przesadzony. Dana Joseph i Daniel Newman, którzy poddali wyrafinowanym analizom statystycznym dane zebrane od kilku tysięcy osób zatrudnionych w 191 profesjach, stwierdzili, że zdolności poznawcze odpowiadają za 14 proc. efektywności pracy, podczas gdy zdolności emocjonalne wyjaśniają mniej niż 1 proc. Dowiedziono, że IE rzeczywiście przydaje się na stanowiskach wymagających częstego radzenia sobie z emocjami innych ludzi, np. w sprzedaży lub doradztwie, natomiast w przypadku zawodów niezwiązanych bezpośrednio z interakcjami społecznymi, takich jak inżynieria czy księgowość, wyższa IE jest predyktorem… niższej efektywności pracy! Równocześnie wykryto jednak, że inteligencja emocjonalna może w pewnym stopniu kompensować braki intelektualne pracowników: osoby o niskiej inteligencji ogólnej są oceniane lepiej przez przełożonych, jeśli posiadają wyższą IE.
Badania z użyciem testu zdolności pokazały, że osoby o wyższej IE rzeczywiście rzadziej angażują się w zachowania, które narażają je na ryzyko utraty zdrowia lub dobrego samopoczucia, np. rzadziej nadużywają alkoholu, narkotyków i dopuszczają się agresji. Dowiedziono, że inteligencja emocjonalna pozwala z większą łatwością rozwiązywać problemy społeczne, jednak ta zdolność nie przejawia się bezpośrednio w działaniu i nie determinuje zachowań. Wysoka IE nie gwarantuje początkowej popularności w grupie, ale ludzie inteligentni emocjonalnie z czasem zdobywają więcej przyjaciół niż nieinteligentni. Przyjaźnie ludzi inteligentnych emocjonalnie nie wyróżniają się większą bliskością, rzadziej pojawiają się w nich konflikty. Badania dotyczące negocjacji pokazały, że choć osoby o wysokiej IE nie stosują określonego stylu negocjacyjnego, cechuje je większa elastyczność i zdolność trafnego dopasowania własnej strategii do zmieniających się warunków i działań partnera.
Inteligencja emocjonalna nie gwarantuje satysfakcji w sferze romantycznych relacji ani jej nosicielowi, ani osobie, z którą jest związany. Poziom IE nie wpływa na to, jak życzliwie spostrzegany jest własny partner i jak trafna jest to ocena, nie chroni również przed rozczarowaniem bliską osobą. Posiadanie rozwiniętych zdolności emocjonalnych przynosi jednak pewne korzyści. Świadomość tego, że bliska osoba posiada wady, nie wzbudza w osobach inteligentnych emocjonalnie lęku i nie wywołuje zwątpienia w sens związku, a negatywne myśli o partnerze nie prowokują ich do zazdrości. Kobiety osiągające wysokie noty w teście IE bardziej konstruktywnie reagują na związkowe kryzysy. Mimo iż ludzie inteligentni emocjonalnie nie przeceniają zalet swoich partnerów i partnerek, w jednym aspekcie różnią się istotnie od osób o mniejszych zdolnościach emocjonalnych – mają do swoich bliskich więcej zaufania. Nie oznacza to bezbrzeżnej naiwności.
Rezultaty przeprowadzonych przeze mnie eksperymentów pokazują, że kiedy w relacji pojawia się kryzys podważający sens jej istnienia, kobiety o wyższej IE są skłonne działać na własną korzyść, a nie na korzyść partnera lub związku. Gdy inteligentna emocjonalnie kobieta spostrzega, że własny partner ocenia ją bardzo krytycznie, staje się bardziej otwarta na nowe znajomości i postrzega innych potencjalnych partnerów jako bardziej atrakcyjnych. Co ciekawe, osoby inteligentne reagują równie mocno na pozytywne zachowania partnera: jeśli dowiadują się, że partner je idealizuje, same też oceniają go życzliwiej. Wygląda więc na to, że ludzie inteligentni emocjonalnie są wrażliwsi i bardziej reaktywni zarówno na negatywne, jak i pozytywne sygnały wysyłane przez partnera i w obu przypadkach odpowiadają wzajemnością.
Równanie z samymi niewiadomymi
„Podziwiam Twojego ojca za to, że potrafił spędzić całe życie z jedną kobietą. To projekt, który mnie się zupełnie nie udał, dwukrotnie” – napisał Albert Einstein w liście do syna swojego zmarłego przyjaciela. Choć brzmi to jak wyznanie człowieka tęskniącego za bliską relacją, fakty świadczą o tym, że jego autor był niezdolny do utrzymania stabilnego związku opartego na intymności i wierności. Czy, jak podejrzewają niektórzy, chodziło o wynikający z dużego natężenia cech narcystycznych i psychopatycznych brak troski o innych ludzi, czy raczej o charakterystyczne dla zaburzeń ze spektrum autyzmu deficyty w rozpoznawaniu sygnałów społecznych? A może Einstein nie był w stanie zrozumieć emocji bliskich mu osób i przewidzieć, jakie skutki przyniesie realizacja własnych egoistycznych potrzeb?
Inteligencja emocjonalna jest istotnie związana z inteligencją ogólną, ponieważ obie te zdolności opierają się na operowaniu informacjami. W przypadku inteligencji akademickiej przetwarzane są abstrakcyjne symbole i pojęcia, inteligencja emocjonalna wykorzystuje informacje o emocjach i nastrojach. Nawet najlepszy samochód nie pojedzie na pustym baku, a najsprawniejszy system przetwarzania informacji nie przyniesie oczekiwanych efektów, jeśli nie zostanie napełniony adekwatnymi danymi. Jeżeli Albert Einstein błędnie rozpoznawał i interpretował bodźce emocjonalne, to mimo niezwykłej sprawności systemu przetwarzania, nie dysponował treścią, którą mógł go wypełnić.
Niewykluczone więc, że równania opisujące świat emocji okazały się dla człowieka uznawanego za geniusza nierozwiązywalne, bo zawierały zbyt wiele niewiadomych. ©
Magdalena Śmieja
Autorka jest doktorem psychologii, pracuje w Zakładzie Psychologii Społecznej na UJ, zajmuje się badaniem psychologii bliskich związków, inteligencji emocjonalnej i spostrzegania społecznego.